Poradniki

Zróbmy trochę dymu! Sesja, poradnik i test dymiarki SmokeGENIE

Jakub Kaźmierczyk / 19.05.2023

Dym, mgła, mist, haze — zwał jak zwał, ale na zdjęciach niemal zawsze wygląda to dobrze! Zresztą wystarczy włączyć właściwie dowolną hollywoodzką produkcję czy nawet reklamę w telewizji, żeby zobaczyć, że w powietrzu wisi charakterystyczna zawiesina. Oczywiście ogromne produkcje wykorzystują równie ogromne wytwornice, ale na naszym rynku pojawiła się nowość — miniaturowy generator dymu SmokeGENIE. To dobry powód, żeby zobaczyć, jak działa w praktyce i wykorzystać ją w portretowej sesji studyjnej. Zapraszam do lektury!

Dym dodaje charakteru, tajemniczości i miękkości do zdjęć. Doskonale pamiętam kiedy po raz pierwszy użyłem wytwornicy dymu i od razu bardzo się polubiliśmy, a wiele kolejnych sesji zrobiłem właśnie z jej udziałem. To bardzo ciekawy element tworzenia klimatu w pomieszczeniu, a łącząc go z ciekawym, przede wszystkim kontrowym światłem, bardzo łatwo zbudować klimat. Minusem klasycznych wytwornic dymu jest fakt, że są dość duże, ciężkie i zasilane z sieci, a do tego absolutnie nie są precyzyjne i nadają się raczej do zadymiania całych pomieszczeń. Oczywiście mają też szereg plusów, takich jak cena czy moc, bo nie da się ukryć, że wytwornicą za 400 zł o mocy 1200-1500 watów, pomieszczenie o powierzchni 40 m2 zadymimy w minutę. Coś za coś.

Generator dymu SmokeGENIE

Generator dymu SmokeGENIE

Sprawdź cenę
Fotoforma

Niedawno na rynku pojawiła się mobilna wytwornica PMI SmokeGENIE, która jest profesjonalnym rozwiązaniem tworzącym różne rodzaje dymu, w zależności od ustawień — możemy kontrolować ilość dymu i jego rozproszenie, co przekłada się na jego konsystencję — od ciężkiego, kłębiastego dymu po delikatną mgłę. Zestaw Profesional przychodzi w twardej walizce i zawiera:

  • urządzenie SmokeGENIE
  • pilot bezprzewodowy
  • silikonowy przewód
  • dwie komory dymne
  • dyszę do kinowej mgły
  • dyszę płynnego dymu
  • cztery precyzyjne dysze kształtujące dym
  • płynem Fog Liquid 120 ml
  • przewód USB-C
  • mocowanie 1/4”

Ten zestaw pozwala na bardzo precyzyjną pracę z dymem, ale decydując się na tańszy o 1000 zł Starter Kit, również z powodzeniem możemy zadymiać niewielkie pomieszczenia. Jak jednak Smoke Genie sprawdza się w praktyce? O tym w dalszej części artykułu.

Sprzęt na sesję

Prócz mobilnej wytwornicy dymu zabrałem do studia szereg akcesoriów, które są niezbędne do zrobienia zaplanowanych zdjęć. Jeśli chodzi o aparat, jak zwykle postawiłem na mojego Canona R5, który jest absolutnie rewelacyjny. Świetnie wykonany, przyjemny w obsłudze, daje wspaniały, szczegółowy obraz, a mimo 45-megapikselowej matrycy jest demonem prędkości, zarówno jeśli chodzi o szybkostrzelność, jak i autofokus. Używam go od półtora roku i tak naprawdę nie znalazłem w nim żadnych większych wad, serio!

Canon EOS R5

Canon EOS R5

Sprawdź cenę
Fotoforma
Canon RF 28-70 mm f/2 L

Canon RF 28-70 mm f/2 L

Sprawdź cenę
Fotoforma

Obiektyw to Canon RF 28-70 mm f/2 L — to właśnie za jego sprawą zdecydowałem się wejść w ten system i uważam, że to był strzał w dziesiątkę! Oczywiście — jest duży, ciężki i nietani, ale z drugiej strony, obrazek i uniwersalność wynagradzają te niedogodności. Ani razu nie pomyślałem, że brakuje mi np. 50 mm f/1.2, bo rozmycie generowane przez zoom jest w mojej ocenie idealne. Największą zaletą zooma jest fakt, że bardzo szybko możemy różnicować kadry, tworząc różne kompresje tła czy oddanie proporcji, a tego stałka nie jest nam w stanie zagwarantować i zoom w nogach nie będzie tu odpowiedzią. Oczywiście możemy żonglować stałkami, ale po półtora roku pracy z tym zoomem, stwierdzam, że ruch pierścieniem jest nieporównywalnie szybszy i zmiana obiektywów nie wybija nas z rytmu sesji. Do tego, do części zdjęć wykorzystałem filtr zmiękczający, który dodaje jeszcze więcej magii do zdjęć. Ja co prawda skorzystałem z jakiegoś taniego filtra z Amazona, którego nie lubię, więc niebawem czekają mnie zakupy w tym zakresie — myślę, że zainwestuję w Nisi Black Mist 1/2.

Jeśli chodzi o światło — postawiłem na Profoto i ich modele B10X i D2. To lampy zbudowane w oparciu o zupełnie różną filozofię i oba urządzenia są rewelacyjne. B10X jest miniaturowa, dość delikatna, zasilana bateryjnie, a jej największą zaletą jest fakt, że może pracować zarówno z baterii, jak i podłączona do prądu, dzięki czemu możemy pracować cały dzień w studio, nie martwiąc się o wymianę baterii. Z drugiej strony, bez problemu możemy pracować tą lampą w plenerze, bo bateria jest naprawdę wydajna i szybko się ładuje. Dodatkowo seria B10X oferuje mocne światło pilotujące LED ze zmienną temperaturą barwową, dzięki czemu nadaje się również do projektów wideo.

Ogromną zaletą modelu B10X jest mocne światło LED ze zmienną temperaturą barwową.
Ogromną zaletą modelu B10X jest mocne światło LED ze zmienną temperaturą barwową.

Model D2 zbudowany z myślą o ciężkiej pracy w studio. D2 zbudowana jest jak czołg, niesamowicie solidna i naładowana najlepszą technologią. Jej największymi zaletami, prócz pancernej obudowy jest szybkość ładowania i krótki czas błysku. Do pełnej mocy 500 Ws ładuje się niespełna sekundę! Na tej sesji skorzystałem również z nowego wyzwalacza Profoto Connect Pro, który jest o niebo lepszy o poprzednika, z którego korzystam na co dzień. Ma rewelacyjny design, obsługuje więcej grup lamp, jest bajecznie prosty w obsłudze, a duże koło sprawia, że zmiana mocy lamp jest błyskawiczna — to kolejna rzecz do wymiany w moim fotograficznym zestawie.

Oprócz tego wykorzystałem blaszanego beauty disha z gridem, który pięknie rozprasza, a następnie kierunkuje światło, a także dwa softboxy — Profoto OCF 1 × 4 i RFI 2 × 3 z gridami. Seria OCF jest lżejsza, bardziej mobilna, z kolei seria RFI przeznaczona jest do lamp z mocnym, halogenowym światłem pilotującym. Nie zabrakło również drobniejszych akcesoriów takich jak OCF II Gel z filtrem Full CTO zmiejającym temperaturę barwową 6000K na około 3000K, a także OCF II Snoot, który świetnie kierunkuje światło. Skorzystałem również z Zoom Reflectora, który precyzyjnie kieruje światło. Lampy z kolei ustawiłem na statywach Avenger 2033 i Boomie 4050CS.

Zdjęcia od razu lądowały na moim komputerze Acer ConceptD 7 Ezel – i7 11800H, 32GB Ram i Nvidia RTX3080 poprzez kabel Tether Tools, dzięki czemu mogłem na bieżąco oceniać efekty sesji na większym, dobrym ekranie. Uff — to tyle jeśli chodzi o sprzęt! Jaki jednak był plan na sesję?

Plan musi być!

Przed każdą sesją siadam i obmyślam plan na sesję, bo w końcu wszystkie klocki tej fotograficznej układanki muszą ze sobą grać — pomysł, stylizacje, światło, a w tym przypadku wszystko kręciło się wokół tego dymiącego maleństwa. Kilka dni przed sesją przejrzałem inspiracje, zamówiłem stylizacje, ułożyłem moodboard i zrobiłem cały plan.

Od dłuższego czasu działam właśnie w ten sposób i bardzo ułatwia mi to pracę. Następnie realizuję wymyślony wcześniej schemat i przekładam na zdjęcia to, co wcześniej urodziło się w mojej głowie. To w mojej ocenie zdecydowanie lepsze niż umówienie się na studyjną sesję, przywiezienie sterty ubrań i wymyślanie wszystkiego spontanicznie, od zera już na planie. Bardzo polecam takie działanie, bo efekty są po prostu lepsze. Oczywiście jestem w tym elastyczny i jeśli np. pojawi się jakieś mega ciekawe światło, lub po prostu spodoba mi się coś spoza mojego planu, jak najbardziej korzystam z okazji.

Fot. Jakub Kaźmierczyk

Prosty portret na jednolitym tle

Robiąc sesje, zawsze zaczynam od najmniej skomplikowanych zdjęć, to taka rozgrzewka zarówno dla mnie jak i modelki. Z Zuzą pracowaliśmy już kilkukrotnie, więc wiedziałem, czego mogę się spodziewać, ale tak jak wspomniałem — oboje musieliśmy wejść w tryby sesji. Tu inspiracją (choć bardzo luźną) była sesja Lindsay Adler, która wykorzystała ciepłe światło do podświetlenia dymu, ale w jej przypadku była to klasyczna sesja beauty, a w moim przypadku — proste portrety. Zuza założyła czarny kombinezon, a ja ustawiłem światło. Na moją główną lampę — Profoto D2 nałożyłem srebrnego, balaszanego Beauty Disha z Gridem, co spowodowało, że całe światło padało tylko na twarz i popiersie modelki. Dodatkowo wykorzystałem dwie lampy (B10X i D2) z softboxami z gridami i filtrami Full CTO jako kontry — to one odpowiadały za podświetlenie dymu na przyjemny, ciepły kolor.

Test dymiarki SmokeGENIE.

Na Smoke Genie założyłem elastyczną rurkę wraz z rozpraszającą gąbką, a wytwornicę ustawiłem na wytwarzanie maksimum dymu przy najmniejszym jego rozproszeniu — to dało gęste kłęby, które tworzyłem za Zuzą. Przy pracy z dymem bardzo ważne jest to, aby dym pojawiał się pomiędzy światłem, a fotografowanym obiektem, a zdecydowanie mniej powinno być go pomiędzy obiektywem a obiektywem, bo zdjęcie traci kontrast i wygląda, jakbyśmy fotografowali po prostu przez mgłę. W tym przypadku Smoke Genie jest świetna, bo pozwala na precyzyjne dymienie w konkretnych miejscach, a ciężki dym nie rozchodzi się mocno po pomieszczeniu, tylko zostaje mniej-więcej w tym miejcu, w którym go rozpuściłem. Smoke Genie — dobra robota! Oczywiście w tym wypadku wygodniej byłoby pracować z asystentem, ale nie można mieć wszystkiego, a z efektów i tak jestem zadowolony!

Test dymiarki SmokeGENIE. Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk

Mocne kontrasty i światło z góry

Uwielbiam mocne kontrasty, ostre światło i nieco przerysowane pozy — to był pomysł na kolejne zdjęcia. B10X jest o tyle fajna, że bez problemu mogę umieścić ją na poprzeczce Avengera 2033 bez mocnego dociążania statywu. Na lampę założyłem snoota i ustawiłem ją nad Zuzą, tak aby świeciła centralnie z góry, choć lekko przed modelkę, żeby twarz była dość równo oświetlona. Przy takim świetle i tak trzeba uważać, żeby modelka kierowała głowę bardziej w górę. Tak kontrastowe światło często potrzebuje lekkiego wypełnienia, więc tu z pomocą przyszła D2, którą ustawiłem w kierunku białej ściany na bardzo małej mocy. Jej zadaniem było lekkie wypełnienie cieni.

Zuza miała na sobie ten sam czarny, prosty, ale ciekawy kombinezon z lekko połyskującego materiału, który w mojej ocenie dobrze zgrał się z minimalistycznym światłem i mocnymi pozami, które fotografowałem głównie od dołu, co dodało im dynamiki. Tu dość mocno kręciłem zoomem, różnicując kadry od pełnej sylwetki do planu amerykańskiego.

Jeśli chodzi o dym, tym razem chciałem, żeby nie dominował zdjęć, więc tylko lekko zadymiłem pomieszczenie. Pozbyłem się przedłużającej rurki, ale użyłem dołączonego wiatraczka, który służy do rozganiania kłębów dymu i tworzy równą zawiesinę. Samą wytwornicę ustawiłem na większą moc rozproszenia dymu, co w połączeniu z wiatrakiem, spowodowało, że w kilka minut bez problemu zadymiłem pomieszczenie, które ma jakieś 30-40 m2. Kilkadziesiąt klatek i gotowe!

Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk
Fot. Jakub Kaźmierczyk

Udawane mocne światło słoneczne zza okna o 19:00

Za oknem właśnie trwał piękny zachód słońca, ale w drugiej części studia nie było go absolutnie widać, bo okna ustawione są pod złym kątem, przez co w studio było jasno, ale nie było w nim za grosz bezpośredniego, twardego światła słonecznego. Na szczęście Stajnia Studio mieści się na parterze kamienicy, więc takie światło po prostu robię sobie sam. Wziąłem mojego Avengera 4050 CS na dwór, postawiłem obok samochodu i założyłem na niego Profoto D2 wraz z zoom reflectorem, który z kolei ustawiłem na taki kąt padania światła, żeby ukierunkować je na okna, a nie całą ulicę. To świetna cecha mocowania Profoto — nie dość, że niektóre modyfikatory pozwalają na regulację kąta padania światła, to “żelowanie” lamp z płaskim frontem to bułka z masłem. To było jedyne światło, którego używałem do tej części sesji, ale nie odciąłem się od światła zastanego, które stworzyło przyjemne wypełnienie. Tu znów delikatnie zadymiłem całe pomieszczenie w bardzo podobny, choć nieco mocniejszy sposób niż w poprzednim ustawieniu. Ten mały wiatraczek robi świetną robotę!

Zuza przebrała się w zieloną sukienkę, która wygląda trochę jak zrobiona z bibuły i założyła na głowę ciekawą opaskę z granatowych piór — stylizacja prosta, a pasująca do całego klimatu. W tym wypadku ważne było, żeby modelka zasłoniła sobą lampę stojącą na chodniku, bo w przeciwnym wypadku, światło wpadające do obiektywu, powodowało, że modelka była nieczytelna.

Dodatkowo, aby dodać jeszcze więcej miękkości kadrom, dołożyłem filtr zmiękczający na obiektyw. Dziś obiektywy są wręcz przesadnie dobre — niesamowicie kontrastowe, idealnie pracują pod światło, są ostre jak żyletka. To w wielu sytuacjach jest niewątpliwym plusem, szczególnie że Canon 28-70 mm f/2 L kosztuje ponad 16000 zł, ale przy nieco bardziej artystycznych zdjęciach, jego idealność psuje ten efekt. Tu właśnie z pomocą przychodzą wszelkiej maści filtry zmiękczające — soft, black mist, white mist, snow mist itp. Od dłuższego czasu jestem ich wielkim fanem i w tym przypadku, użycie tego typu filtra było strzałem w dziesiątkę!

Fot. Jakub Kaźmierczyk
Mniej więcej tyle światła zastanego wpuszczałem do aparatu (choć ta ilość zmieniała się w trakcie fotografowania). Fot. Jakub Kaźmierczyk

Bardzo lubię zadymione zdjęcia, w których właśnie modelka zasłania źródło światła, bo tworzy to wokół niej mocne promienie światła, co doskonale widać na tych zdjęciach. Zdjęcia zrobione, lecimy dalej!

Nocny, delikatny klimat

Kolejnym pomysłem na zdjęcia było wykorzystanie drugiej części studia i stworzenie delikatnych, ciemnych zdjęć o ciepłej kolorystyce. Początkowo planowałem błyskać z filtrami CTO, ale po włączeniu światła modelującego w B10X, doszedłem do wniosku, że ostatnie zdjęcia zrobię na świetle ciągłym. D2 też ma mocne, choć halogenowe światło pilotujące, więc wszystko idealnie się złożyło. B10X powędrowała za Zuzę, a dodatkowo wykorzystałem lampę w formie paska LED, która jest po prostu elementem dekoracji studia. Co najważniejsze, wszystkie lampy miały około 2800K, więc idealnie zgrały się kolorystycznie i zrobiły przyjemny, ciepły klimat na zdjęciu. Na D2 założyłem softboxa 2 × 3 z gridem. Lampa ładnie doświetliła modelkę, ale grid spowodował, że światło trafiło tylko na Zuzę, a nie doświetliło całego pomieszczenia.

W związku z tym, że pomieszczenie było delikatnie zadymione po poprzednich zdjęciach, po prostu dołożyłem więcej rzadkiego, lekkiego dymu, co w połączeniu z filtrem zmiękczającym dało ten delikatny efekt. Dodatkowo Zuza założyła popelinową sukienkę, która wyglądała świetnie, podświetlona od tyłu, co dodało jeszcze więcej delikatności. Tu znów zrobiłem kilkadziesiąt klatek i gotowe!

Kilka słów na koniec

To było naprawdę intensywne popołudnie i wieczór. W moich sesjach od dłuższego czasu stawiam na duże zróżnicowanie i staram się przywozić materiał, który będzie wyglądał jak kilka sesji. Dzięki temu mam poczucie, że wycisnąłem ten dzień jak cytrynę. Nie inaczej było w tym przypadku, bo w ciągu kilku godzin zrobiłem 4 bardzo różne ustawienia światła, co przełożyło się właśnie na zróżnicowany materiał. Tematem przewodnim było wykorzystanie dymu, który bardzo lubię, bo tworzy niesamowity klimat. Nowa, miniaturowa wytwornica dymu Smoke Genie zdała egzamin na mocną piątkę. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie to jej mobilność i stosunkowo duża moc, w stosunku do jej wielkości.

Miniaturowy generator dymu SmokeGENIE + Canon EOS R5 + RF 28-70 mm f/2 = świetne narzędzia do pracy fotografa!

Myślę, że śmiało może stawać w szranki ze stacjonarnymi dymiarkami o mocy 400-500 Watów. Smoke Genie ma jednak tę przewagę, że dzięki zaawansowanym ustawieniom możemy tworzyć zarówno bardzo gęsty i ciężki dym, jak i również lekką mgłę. Waga i rozmiar Smoke Genie sprawiają dodatkowo, że dym możemy kierować bardzo precyzyjnie. Wytwornica nie jest tania, bo testowany zestaw to wydatek około 3500 zł, ale z drugiej strony, jeśli zarabiamy na fotografii i takie urządzenie przyda się w biznesie, trzeba je wliczyć w koszty. Ja sam bardzo chętnie zobaczyłbym je na stałe u siebie!

Sprzęt użyty w czasie sesji:

Generator dymu SmokeGENIE (Starter Kit)

Generator dymu SmokeGENIE (Starter Kit)

Sprawdź cenę
Fotoforma
Generator dymu SmokeGENIE (Professional Kit)

Generator dymu SmokeGENIE (Professional Kit)

Sprawdź cenę
Fotoforma
Canon EOS R5

Canon EOS R5

Sprawdź cenę
Fotoforma
Canon RF 28-70mm f/2L USM

Canon RF 28-70mm f/2L USM

Sprawdź cenę
Fotoforma
Profoto B10X

Profoto B10X

Sprawdź cenę
Fotoforma
 Profoto D2 500 AirTTL

Profoto D2 500 AirTTL

Sprawdź cenę
Fotoforma

Jakub Kaźmierczyk

Fotograf i bloger. Na co dzień realizuje liczne sesje zdjęciowe – nie straszne mu kulinaria, wnętrza czy zdjęcia biznesowe. Jest autorem licznych poradników o fotografii, jak również jednej z największych w Polsce baz wideoporadników o postprodukcji zdjęć. Po pracy spełnia się w sesjach portretowych, kocha podróżować. Jest zakręcony na punkcie gadżetów technologicznych i uwielbia dobrą kuchnię. Twierdzi, że fotografia to najlepsze, czym można się zająć – w końcu łączy się pasję z pracą.

Więcej w kategorii: Poradniki

Poradniki

Złota i niebieska godzina w fotografii. Czy to najlepszy czas na zdjęcia?

Testy

Zhiyun Molus X60 i X100: testujemy kompaktowy system oświetlenia LED

Testy

Zhiyun Crane 2S – recenzja. Gimbal legenda w nowej odsłonie

Rzetelne testy naszych specjalistów

Testy

3 Legged Thing Punks 2.0 – sprawdzamy nowe zbuntowane statywy

Poradniki

3 powody, dlaczego warto wybrać karty pamięci Angelbird

Testy

4 powody, dla których Fujifilm X-T4 to mistrz uniwersalności

Zapisz się do newslettera
i bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera