Czy Canon EOS R6 to aparat idealny o świetnym stosunku możliwości do ceny? Co mnie w nim zachwyca, a co zupełnie rozczarowuje? Oto moje szczere oceny po roku używania.
Od roku jestem właścicielem pełnoklatkowego bezlusterkowca Canon EOS R6. 12 miesięcy to czas, który pozwolił mi dowiedzieć się o nim niemal wszystkiego. Fotografowałem nim w kilku podróżach, na kilku ślubach, wykonywałem zdjęcia produktowe i prywatne, rodzinne. Podpinałem do niego wiele różnych szkieł: od małych i lekkich jak RF 16 mm f/2.8 i RF 35 mm f/1.8, przez kilka zoomów EF, po perełki w stylu RF 28-70 f/2, czy RF 85 mm f/1.2. Nagrałem wiele wywiadów na statywie, ale też zapinałem go na gimbala i realizowałem materiały na potrzeby naszego kanału. Czy po roku nie żałuję swojej decyzji? Czy w 2022 roku kupiłbym go ponownie, patrząc na obecną sytuację na rynku? Jakie są jego mocne, ale i ciemne strony? Wszystkiego tego dowiecie się z tego testu Canona EOS R6.
W ergonomii Canona EOS R6 zakochałem się już od pierwszego chwytu i po roku nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dalej uważam, że to jeden z najlepiej zaprojektowanych korpusów na rynku. Wyżej stawiam tylko droższe modele Canona: EOS R5 i R3. Testuję wiele różnych korpusów, i prawie zawsze z ulgą wracam do mojego R6.
Skąd te zachwyty? Do rzeczy. Canon EOS R6 ma głęboki, dobrze wyprofilowany grip, po trzy tarcze, którymi można kontrolować trzy najważniejsze parametry ekspozycji: czas naświetlania, wartość przysłony i czułość ISO oraz przemyślany układ przycisków. Każda z tarcz została tak ulokowana, że jest dokładnie pod palcem.
Canon EOS R6 ma świetną ergonomię.
Canon EOS R6 ma świetną ergonomię.
Canon EOS R6 ma świetną ergonomię.
Canon EOS R6 ma świetną ergonomię.
Canon EOS R6 ma świetną ergonomię.
Uwielbiam w szczególności tylną tarczę typową dla Canona, oraz niezwykle precyzyjny, komfortowy i praktyczny joystick. Fajnie byłoby mieć górny ekran LCD, jak w R5, ale mówiąc szczerze, brakuje mi go głównie ze względów estetycznych, a nie praktycznych.
Canon EOS R6 ma głęboki, dobrze wyprofilowany grip.
Aparat kapitalnie leży w dłoniach, chociaż to oczywiście subiektywna ocena. Grip jest wystarczająco duży, nawet na uniwersalny zoom RF 24-70 mm f/2.8. Moim zdaniem, korpusy Canon są przyjemniejsze w obsłudze niż Sony, bo nie są tak kanciaste.
Na przyjemność z pracy składa się jednak dużo więcej kwestii. Podoba mi się, że przyciski podglądu i skróconego menu, są zlokalizowane po prawej stronie korpusu, w zasięgu kciuka. Z kolei przycisk menu, ulokowano w lewej stronie. Taki układ powoduje, że szybki podgląd czy zmiany podstawowych parametrów, można zrobić jedną dłonią.
Po głębsze zmiany w głównym menu trzeba uruchomić lewą dłoń, mając cały czas prawą na joysticku czy tarczach. To układ idealny, bardzo praktyczny i korzystny dla ogólnej szybkości pracy. Samo menu też jest dopracowane, przejrzyste, i można je obsługiwać dotykowo.
Dobry wizjer i wyświetlacz to dla mnie bardzo ważne elementy w aparacie. W porównaniu do aparatów Sony, nowe korpusy Canon mają lepsze wizjery oraz w szczególności ekrany, co powoduje, że praca z nimi, daje mi zdecydowanie więcej przyjemności. Nie inaczej jest w przypadku Canona EOS R6.
Aparat ma 0,5-calowy wizjer EVF OLED o rozdzielczości 3,69 mln punktów, przybliżeniu 0,76x i odświeżaniu 120/60 kl./s. Patrząc na specyfikację, na rynku są lepsze celowniki, ale ten w R6, jest po prostu świetny i kompletnie nie odczuwam potrzebny czegoś lepszego. Pewnie, kiedy przesiadam się na R3 to widzę różnicę, ale fotografując tylko R6, jest naprawdę dobrze.
Odchylany, obracany i dotykowy ekran LCD ma przekątną 3 cali i rozdzielczość 1,62 mln punktów. I tu mamy podobną sytuację: w droższych aparatach znajdziemy ekrany o wyższej rozdzielczości, ale ten w R6 jest „well enough”, czyli wystarczająco dobry, aby nie tęsknić za czymś lepszym. Ma fajną jakość kolorów, kontrast, jest jasny, a funkcja dotyku, działa wzorowo. Po ponad dwóch latach od premiery te elementy zupełnie się nie zestarzały.
Użytkowanie: po roku aparat nie wygląda jak nowy
W dniu premiery pisałem, że o ile EOS R5 robi wrażenie aparatu z półki profesjonalnej, to EOS R6 już niekoniecznie. Nie odniosłem wrażenia, że obcuję z aparatem za 12 tys. zł, ale może to tylko moje indywidualne odczucie. Zastosowane tworzywo jest chropowate, jakości bliżej tu do Canona EOS 6D niż 1DX. Nie da się ukryć, że nie zastosowano tu materiałów tej samej klasy, co w modelach EOS R5, R3, czy nawet EOS R, ale i tak jest nieźle.
Canon EOS R6 otrzymał aluminiową ramę obudowaną tworzywem sztucznym. Korpus, dosyć łatwo się rysuje i przeciera na kantach. Gumowa muszla wizjera też po roku nie wygląda jak nowa: w kilku miejscach widać, że materiał się przetarł. Spód aparatu dosyć szybko się porysował.
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Canon EOS R6 po roku
Po roku korpus nie wygląda jak nowy, ale też nie jest jakoś mocno zniszczony. Po prostu widać po nim ślady użytkowania w normalnym stopniu. Co jednak ważne, wszystkie przyciski, tarcze czy spust, działają bez zarzutu, zachowując wysoką kulturę pracy. Gniazdko komory kart pamięci nie trzeszczy, co zdarza się w niektórych aparatach. O wysokiej wytrzymałości sprzętu, świadczy także deklarowana żywotność migawki, którą producent określa na 300 000 cykli.
Jakość zdjęć: jeśli 20 Mpix wystarczy, lepiej nie trafisz
No dobra, trafisz, kiedy kupisz Canona EOS R3, ale na matrycy zyskasz tylko 4 Mpix, a wydasz 2,5 raza tyle. Canon EOS R6 ma pełnoklatkową matrycę CMOS o rozdzielczości 20,1 Mpix. Nie jest tajemnicą, że Canon EOS R6 odziedziczył sensor po sztandarowej lustrzance Canon EOS-1DX Mark III. Jego starszy brat to aparat stworzony do pracy reporterskiej, fotografowania sportu czy przyrody. Ma stosunkowo niską rozdzielczość, ale i w zamian odwdzięcza się rewelacyjną pracą na wysokich czułościach ISO. Nie inaczej jest z EOS R6: w praktyce użyteczna czułość to ISO 3200, a nawet ISO 6400. W sytuacjach kryzysowych nawet ISO 12800 da radę. Tak świetna jakość obrazu, sprawia nie tylko, że zdjęcia lepiej wyglądają, ale też pozwala poszerzyć zakres używalności ciemniejszych szkieł, np. f/4. Nagle okazuje się, że na meczu czy koncercie, wcale nie musimy mieć najjaśniejszego teleobiektywu f/2.8. W tego typu szkłach różnica cenowa pomiędzy f/4 a f/2.8 to kilka tysięcy złotych.
Canon EOS R6 – test w plenerze
Canon EOS R6 - test / ISO 25600 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 102400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 51200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 12800 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 6400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 3200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 1600 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 800 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 100 (crop 100%)
Canon EOS R6 – test w studiu
Canon EOS R6 - test / ISO 100 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 800 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 1600 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 3200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 6400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 12800 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 25600 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 51200 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 102400 (crop 100%)
Canon EOS R6 - test / ISO 204800 (crop 100%)
Wielu twórcom, w tym mi, 20 Mpix w zupełności wystarcza. Oczywiście, fajnie byłoby mieć zapas do kadrowania, jak w EOS R5 (45 Mpix), ale musiałbym od razu mieć także spory zapas dysków. Przeciętny plik RAW z Canona EOS R6, zajmuje ok 20-30 MB, podczas gdy ten sam kadr uchwycony modele EOS R5, potrafi zajmować 50-70 MB w zależności od ustawień. Niby nie za dużo, ale jeśli większymi skalę, to robi się ciekawe. Zamiast 500 GB, mamy 1 TB. Na potrzeby internetu, a nawet wydruków, 20 Mpix w zupełności wystarczy, a w zamian, nie muszę tak szybko dokupywać kolejnych dysków.
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Canon EOS R6 - test. Portugalia, fot. Krzysztof Basel
Co do jakości zdjęć to trudno jest mi tu napisać cokolwiek złego. Fotografie są świetnej jakości, mają charakterystyczne dla tej marki kolory, piękną plastykę. Pod względem kolorystyki, zdjęcia z R6 przypominają mi klatki z Canona EOS 5D Mark III, ale z dużo większą dynamiką tonalną. Kolory skóry są naturalne, prawdziwe, kontrastowe. Nawet bez obróbki prezentują się atrakcyjnie. Wystarczy drobna korekta podstawowych parametrów, i mamy soczyste, naturalne zdjęcia.
Według pomiarów DxO matryca R6 ma dynamikę aż 14,3 EV. To sprawia, że zdjęcia są jak z gumy — można je swobodnie wyciągać z cieni, ratować prześwietlenia. W lustrzankach Canon zawsze mieliśmy świetne kolory, ale kiedy przychodziło do pracy na wyższych czułościach, a już w szczególności, wyciągania z cieni, szybko pojawiało się nieprzyjemne cyfrowe ziarno. Tu jest zupełnie inaczej. Japońskim projektantom udało się zatem coś wyjątkowego — zachowano charakter, ale poprawiono największe mankamenty.
Tak, wiem — to są dosyć subiektywne sprawy. Kiedy porówna się zdjęcia Z Canona R6 z Sony A7 III na identycznych kadrach obok siebie, to wielkich różnic nie widać, ale jednak są. Zdjęcia z Canona EOS R6 są proste w obróbce. Bez żadnych edycji dobrze wyglądają, a umiejętne pokręcenie suwakami, tylko je uszlachetni. To powoduje, że postprodukcja tych zdjęć to przyjemność, a nie ekwilibrystyka.
Canon EOS R6 spokojnie sprawdza się także w fotografii sportu czy dzikiej przyrody. Aparat oferuje prędkość zdjęć seryjnych na poziomie 12 kl./s z migawką mechaniczną, albo 20 kl./s z migawką elektroniczną. Aparat ma matrycę starszego typu FSI, która nie ma bardzo szybkich czasów sczytywania, co w teorii może powodować efekt rolling shutter na zdjęciach. Sam go nigdy nie doświadczyłem, ale też nie fotografowałem np. golfa, jedynie Mistrzów Polskie 2o22 w koszykówce.
Jak z buforem? Całkiem dobrze! Przy 12 kl./s, prędkość utrzymywana jest na poziomie przez ponad 1000 zdjęć JPEG lub 240 zdjęć RAW. Zwiększając prędkość na 20 kl./s, otrzymujemy analogicznie 1000 zdjęć JPG lub 120 plików RAW.
Autofokus: trudno wykryć jakieś błędy
Co tu dużo mówić — autofokus w R6 to bajka. Byłem nim zachwycony, sprawdzając go na szybko w dniu premiery, a z czasem, zdania nie zmieniłem. Dual Pixel AF II to obecnie moim zdaniem najlepszy system automatycznego ustawiania ostrości na rynku. Trudno jest tu w zasadzie znaleźć jakieś słabsze strony, czy sytuacje, kiedy nie potrafi ustawić trafnie i szybko ostrości.
System AF w R6 wzorowo pracuje w dobrym świetle, ale to nic specjalnego. Skuteczność AF jest również dobra także po zmroku. Czułość AF to aż -6,5 EV i nie są to naciągane dane. Aparat ostrzy celnie w niemal zupełnych ciemnościach, a jego skuteczność jest fantastyczna: jest praktycznie bezbłędny.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
Canon EOS R6 - test na meczu koszykówki. Fot. KB.
System AF ma aż 6072 punktów do wyboru, który dobrze radzi sobie z wykrywaniem twarzy i oczu oraz ich śledzeniem. Ustawienie ostrości na oko modela to dla R6 bułka z masłem, ale mówiąc szczerze, w klasycznych, prostych kadrach mało który aparat sobie nie radzi dobrze. Schody zaczynają się, kiedy w kadrze robi się tłoczono, albo obiekt się chowa za przeszkodami, obraca czy szybko porusza w nierównomiernym tempie. Wiele aparatów nie radzi sobie zbyt dobrze w takich scenariusza, ale R6 to tej grupy nie należy. Aparat nie tylko wykrywa twarzy i oczy w nawet ekstremalnych sytuacjach, kiedy obiekt jest mały, czy znajduje się daleko, ale skutecznie go śledzi, również w rogach kadru. Większość zdjęć z galerii powyżej, wykonałem, stosując wykrywanie twarzy.
Wiele oczywiście zależy od tego, jak ustawimy pracę AF. Canon EOS R6 to jeden z niewielu aparatów na rynku, który oferuje aż tak rozbudowane możliwości modyfikacji szybkości, czułości pracy AF, czy kilka gotowych scenariuszy pracy. Jeśli zatem coś nam nie odpowiada w pracy AF, to wystarczy trochę pogrzebać w menu i ustawić jego właściwości pod własne potrzeby. Do wyboru mamy cztery różne, gotowe scenariusze pracy:
uniwersalny do różnych zastosowań;
stałe śledzenie obiektów (ignorowanie przeszkód),
natychmiastowe ostrzenie obiektów w obrębie punktu AF;
obiektyw szybko przyspieszające i zwalniające;
auto, w którym aparat automatycznie dostosowuje się do ruchu obiektu.
Każdy z tych scenariuszy ma też dokładny opis pracy wraz z przykładowymi zastosowaniami, aby ułatwić wybór. W każdym z nich mamy do wyboru dwa parametry: czułość śledzenia i śledzenie przyspieszanie / zwalnianie w zakresie od -2 do +2. W każdym przypadku podane parametry można ręcznie zmieniać.
Canon EOS R6 ma kilka różnych trybów wykrywania: od ludzi, przez zwierzęta, po pojazdy. Dwa ostatnie to nowość, dodana do R6 nowym oprogramowaniem wewnętrznym zaraz po premierze wyższego modelu R3, za co bardzo cenię Canona. Widać, że procesor ma jeszcze zapas mocy i kto wie, może z czasem dostaniemy kolejną ciekawą aktualizację? Warto zwrócić uwagę, że w R6 możemy panować nad tym, którą twarzy czy oko, chcemy wyostrzyć i śledzić. Aparat wykrywa na raz wiele z nich, ale możemy mu wskazać joystickiem, która z nich jest dla nas najważniejsza. To również nie jest oczywistość dla wielu aparatów.
Jakość wideo: wszystko pięknie, gdyby nie przegrzewanie
Canon EOS R6 jest często wybierany przez twórców hybrydowych, czy nawet twórców wideo. Nic dziwnego — to potężne narzędzie do nagrywania filmów. Potężne, ale i pod pewnymi względami, mocno ograniczone.
Canon EOS R6 + RF 35 mm f/1.8 STM + EF 24-70 mm f/2.8 L II + DJI RS2 / C-Log 3 / zobacz pełny materiał
W trybie wideo mamy spore możliwości, oferując filmy 4K do 60 kl./s (crop x1.1, 340 Mbps) w 4:2:2 10-bit wewnętrznie. Przełączając na 4K 30 kl./s, crop znika. Nie zabrakło także Full HD 120 kl./s.
Jakość obrazu jest wyśmienita, a do tego mamy płaskie profile C-Log i C-Log3, HDR, focus peaking, czy zebrę. System Dual Pixel CMOS AF II zachwyca, szczególnie kiedy chcemy śledzić twarze czy oczy. Obraz możemy wypuszczać zewnętrznie przez złącze microHDMI. Mamy też dwa złącza minijack (mikrofon i odsłuch).
Canon EOS R6 + RF 35 mm f/1.8 STM + DJI RS2 / C-Log 3 / zobacz pełny materiał.
Canon EOS R6 + RF 35 mm f/1.8 STM + DJI RS2 / C-Log 3 / zobacz pełny materiał.
Canon EOS R6 służy mi jako mój główny aparat do nagrywania materiałów wideo dla klientów oraz niektórych realizacji na kanał Fotoforma.pl. Świetnie sprawdza się na gimbalu, szczególnie z małym i lekkim szkłem RF 35 mm f/1.8. Skuteczna stabilizacja obrazu, sprawia, że z klatką i uchwytem oraz większym szkłem typu 24-70 mm f/2.8, aparat daje radę także przy nagrywaniu „z ręki”. Tak też nagrałem materiał poniżej:
Canon EOS R6 + RF 28-70 mm f/2 L / nagrywanie z ręki aktywny IS / C-Log 3 / zobacz pełny materiał
Mówiąc krótko: praca w stylu „run and gun” tym aparatem, to czysta przyjemność. Jest jednak jedno ale, czyli cecha, która dla niektórych twórców, może dyskwalifikować Canona EOS R6, jako główny aparat do nagrywania wideo. Mowa o przegrzewaniu się. I nie chodzi tu jedynie o 4K 60 kl./s. Canon EOS R6 potrafi się przegrzać przy każdy klatkażu w 4K, chociaż jest sposób, aby nagrywał naprawdę długo.
Przy nagrywaniu w 4K 24 kl./s i lekkim IPB, Canon EOS R6 przegrzewa się po ok. 35-38 minutach w warunkach domowych. Przy 4K 60 kl./s, czas nagrywania jest jeszcze krótszy, i zazwyczaj wynosi ok. 25-30 min. Dojście do pełnego zajmuje 20-30 min w zależności od warunków, ale krótkie ujęcia, możemy nagrywać już po kilku minutach od wyłączenia.
Czas pracy możemy mocno wydłużyć, wybierając przycięcie obrazu (crop). W czasie moich testów, w 4K 24 kl./s i lekkim IPB, udało mi się nagrać aż 90 minut materiału. Po dwóch maksymalnych ujęciach 29:59, na czerwono migały dwie diody: ostrzeżenie o wysokiej temperaturze, oraz ikona akumulatora. Po wymianie akumulatora aparat wskazywał, że jest w stanie nagrać jeszcze maksymalnie 02:00. W rzeczywistości nagrał 29:59 z migającą na czerwono diodą. Następnie ekran wskazywał czas 00:00, ale po dosłownie 30 sekundach, zmieniał się na 01:00. Włączyłem nagrywanie i udało mi się nagrać kolejne ujęcie 29:59. Testy robiłem w mieszkaniu, w temperaturze ok. 20 stopni Celsjusza. Aparat nie był eksponowany na słońce. Być może zatem, przy wyższej temperaturze, czas pracy byłby krótszy. No dobrze, to problem z głowy! Otóż wcale nie. Może zyskamy na czasie pracy, ale mocno stracimy na jakości obrazu. Kadry nagrane w trybie przycięcia są wyraźnie pozbawione ostrości i wyglądają dużo gorzej, niż nagrania bez cropa. Nie jest to zatem rozwiązanie problemu.
Poza tym zastanawiam się, dlaczego aparat pokazuje, że możemy nagrywać 1-2 minuty i nagrywa 30? Coś to jest ewidentnie nie tak. Czy wyciskając z R6 maksa, ryzykuję uszkodzeniem? Czy aparat źle mierzy temperaturę? Albo ktoś przy aktualizacji zapomniał zmienić wytyczne ostrzeżenia? Tak czy inaczej, nagrywanie poważnego materiału z ciągle migającą czerwoną diodą, nie budzi zaufania.
Warto też zauważyć, że to są scenariusze przeciętne, ale kiedy nagrywamy w nieco cieplejszych warunkach, czasy pracy szybko się skracają. Przynajmniej bez cropa. Ostatnio nagrywałem wideo w Portugalii. Na dworze nie było nawet 30 stopni, w środku mieliśmy cały czas włączoną klimatyzację. Nagrywałem Canonem EOS R5C, ale do przebitek wyciągnąłem R6. Nagrywałem z ręki w trybie 4K 60 kl./s, aby potem spowolnić obraz. Po 16 minutach pracy w normalnym IPB bez cropa aparat się przegrzał.
Rozwiązaniem jest podłączenie zewnętrznego rejestratora, jak Atomos Ninja V. Potencjalnie, kiedy rejestrator przejmuje cały proces rejestracji, a aparat tylko wysyła czysty sygnał 4K, nie powinien się przegrzewać. I rzeczywiście, tak się dzieje. Miałem jednak sytuację, kiedy R6 był podłączony do Ninja V, a mimo to, na ekranie pojawiła się czerwona dioda sygnalizująca wysoką temperaturę. Na dworze było gorąco (ok. 33 stopnie), a w studiu nie było dużo lepiej, a dodatku, rejestrator też był mega gorący, oddając zapewne nieco ciepła przez mocowanie gorącej stopki.
Jeden z wywiadów z serii Fotoforma Masterclass. Główny kadr z Aleksandrą: Canon EOS R6 + EF 24-70 mm f/2.8 L II + Atomos Ninja V / C-Log3
Problem polega na tym, że ten aparat grzeje się o samego włączenia. Canon EOS R6 przegrzał mi się nawet w czasie jednej z relacji na żywo, a w zasadzie to jeszcze przed nią. Nie nagrałem nim ani sekundy, ale aparat działał w trybie wideo Full HD 30p przez ok. 2 godziny, kiedy ustawiałem scenę, robiłem testy, a w studiu było dosyć ciepło. Tak się złożyło, że miałem akurat drugi egzemplarz, ale możecie sobie wyobrazić, jaki problem wywołałoby przegrzanie się aparatu w trakcie relacji dla klienta. Sytuacja również miała miejsce latem, gdzie było naprawdę gorąco, a potem nic takiego nie miało miejsca, ale to wyraźnie obniżyło mój poziom zaufania do tego sprzętu.
Z przegrzewaniem się można sobie oczywiście radzić. Koniecznie trzeba włączyć tryb kontroli temperatury, w którym aparat wyświetla obraz o niższej rozdzielczości w trybie stand-by. Warto wyłączać sprzęt, kiedy nie nagrywamy, oraz mieć cały czas otwarty wyświetlacz. Wymiana nagrzanego akumulatora na nowy, też może coś tak pomóc. W skrajnych sytuacjach można też po prostu schłodzić go wentylatorem przez kilka minut.
Wielu twórców, którzy nagrywają krótkie ujęcia, nigdy nie zobaczy czerwonej diody, a jedynie szybko zmieniający się maksymalny czas nagrywania. Ten z kolei jest mocno nieprecyzyjny, ponieważ często pokazuje dużo krótszy czas pracy, niż rzeczywiście uzyskamy. Jeśli już ma się mylić to lepiej w tę stronę, niż w drugą. Oczekiwałbym jednak, że zegar będzie precyzyjny, a nie wprowadzał niepotrzebny stres.
Tak naprawdę, tryb filmowy to najsłabszy punktu tego aparatu.
Pomimo wielu możliwości, parametrów, świetnego AF, Canon EOS R6 wysypuje się w pewnych sytuacjach i nic z tym chyba już nie zrobimy. Przypuszczam, że jest to kwestia świetnej, ale starszej matrycy wykonanej w technologii FSI, z której udało się wycisnąć naprawdę wiele, jednak są pewne granice. Obraz 4K jest najskalowany z rozdzielczości 5,1K, co prawdopodobnie powoduje dużo obciążenie dla procesora i grzanie się. Korpus nie jest duży, nie ma wentylatora, więc w naturalny sposób się grzeje. W dużym korpusie lustrzanki Canon EOS 1DX Mark III, było więcej miejsca, większa powierzchnia, która odprowadza ciepło. Ciekawe, jakby zachowywał się R6, gdyby dostał nowoczesną matrycę Stacked CMOS BSI z Canona R3? Być może taka zmiana zupełnie wyeliminowałaby większość, jak nie wszystkie wady trybu wideo. I wtedy mielibyśmy aparat bez większych wad?
Canon EOS R6 – czy warto go kupić w 2022 r?
Canon EOS R6 zaskakująco dobrze znosi próbę czasu. Moim zdaniem, nie tylko dobrze znosi współczesną konkurencję i jest wart swojej ceny 2 lata po premierze, ale to wręcz lepszy aparat, niż w dniu premiery.
Uwielbiam jego ergonomię, przyjemny, nieco obły kształt korpusu, precyzyjny joystick czy klasyczną dla tej marki tarczę z tyłu. Aparat oferuje fantastyczną jakość obrazu, zarówno w zdjęciach, jak i wideo oraz niskie szumy. Rozdzielczość 20 Mpix niektórym może przeszkadzać, innym nawet pomagać — pliki zajmują mniej miejsca na dysku, i nie są tak wymagające w obróbce. Autofokus działam wzorowo, celnie i szybko wykrywając zarówno twarze ludzi, jak i zwierząt, a nawet pojazdów. Prędkość 12/20 kl./s sprawia, że R6 spokojnie sprawdzi się w fotografii sportu, przyrody, czy reportażu, a kosztuje dużo mniej, niż czołowe modele z najwyższej półki.
W trybie foto, w zasadzie trudno się do czegokolwiek doczepić. Nieco inaczej wygląda sprawa w trybie wideo. Tu też mamy fantastyczną jakość obrazu, świetny AF czy stabilizację obrazu, potężne możliwości. Przeszkodą może być przegrzewanie się aparatu w trybie wideo 4K przy wszystkich klatkażach. Z przegrzewaniem można sobie poradzić, włączając tryb przycięcia (crop), ale wtedy wyraźnie spada jakość obrazu. Nie jest to zatem raczej rozwiązanie problemu. To nie dyskwalifikuje R6 jako poważnego narzędzia do nagrywania wideo. Sam znam wielu twórców, którzy nigdy nie widzieli nawet czerwonej diody temperatury. Ich styl pracy po prostu nie wymaga nagrywania długich ujęć. Warto jednak zdawać sobie sprawę z pewnych ograniczeń, które ten aparat posiada.
Podsumowując: Canon EOS R6 to bardzo dobry wybór w 2022 roku. Po 12 miesiącach użytkowania i ponad dwóch latach po premierze korpus zupełnie się nie zestarzał, nie podrożał, a oferuje nawet nieco więcej, niż w dniu premiery. Praca z R6 sprawia mi ogromną przyjemność, i z radością wracam do tego korpusu po testach innych aparatów. Dzisiaj podjąłbym identyczną decyzję zakupową.
Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.