Fotografia studyjna — wielu początkujących fotografów chce uzyskiwać profesjonalne efekty, ale nie mają dostępu do dużych, profesjonalnych studiów. Jednak wiele ciekawych zdjęć jesteś w stanie zrobić w małym, domowym studio. Jak urządzić studio fotograficzne? Czego będziesz do tego potrzebować i jak się do tego zabrać?
Doskonale pamiętam swoje początki z fotografią studyjną i moim domowym studiem fotograficznym. Miałem 33-metrowe, 2- pokojowe mieszkanie. Żeby zrobić portrety, musiałem odkręcać półki i przesuwać komodę. Jakimś cudem udawało mi się zmieścić między sofą a szafką RTV, a na dodatek pracowałem z trzema lampami. Dało się? Pewnie, że tak, choć nie mogę powiedzieć, że warunki były komfortowe. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Mając normalnej wielkości mieszkanie, bez problemu zrobimy zdjęcia w planie amerykańskim, cała sylwetka będzie zazwyczaj większym wyzwaniem, ale wiele zależy od wielkości i ustawności mieszkania.
Mimo że mam dostęp do większego studia to wiele zdjęć portretowych powstało w moim mieszkaniu. Co prawda wiążą się z tym niedogodności w postaci ogromnego bałaganu, składania i rozkładania sprzętu, ale trzeba sobie wmówić, że to prawdziwa przyjemność. W końcu nie do każdego projektu potrzebujemy dużego studia, nie w każdym mieście jest studio do wynajęcia, poza tym zawsze niesie to za sobą koszty, a nie zawsze chcemy je generować. Bierzemy się za pierwsze zdjęcia!
Lampy? A może bez?
Na szczęście jeszcze nikt nie wpadł na pomysł opodatkowania światła słonecznego. Jest darmowe, a w słoneczny dzień jest go wystarczająco dużo i potrafi zdziałać cuda. Do tego jest niesamowicie proste w obsłudze — fotografujemy to, co widzimy. Oczywiście, przyda się jasny obiektyw, jeśli mamy okna od północy, ale w tym artykule nie będę skupiał się na aparacie, a bardziej studyjnych akcesoriach. Powiem tylko, że do zdjęć wykorzystuję głównie Olympusa E-M1 Mark II i III z obiektywami Pro i HasselbladaX1D z obiektywami 45 i 90 mm. Jednak sprzęt nie ma tu większego znaczenia i na 90% to, co masz w swojej fotograficznej torbie, wystarczy.
Najlepiej, jeśli masz okna balkonowe od południa. To daje dużą powierzchnię świecenia, a światła jest sporo. Pierwsze zdjęcia z Karoliną zrobiłem na tle obrazu — wygląda jak ręcznie malowane tło, ale po prostu ozdabia mój salon. Światło wpadało z mojej prawej strony, co stworzyło miękki światłocień na jej twarzy. Do tego na niektórych zdjęciach w tle wykorzystałem lampę z żarówką Edisona, która dodała charakteru. Karolina siedziała na klasycznym, Ikeowym stołeczku, który powinien znaleźć się w domu każdego fotografa. Jeśli cienie były zbyt głębokie, wypełniałem je z drugiej strony srebrną blendą. Co, jednak jeśli przez okna wpadałoby zbyt twarde światło słoneczne? Wystarczy użyć firanek lub zasłon (byle niekolorowych i nie z blackoutem). Niedawno wpadłem też na pomysł i uszyłem zasłony z materiału dyfuzyjnego sprzedawanego na metry — wtedy mam idealnie miękkie światło. Pamiętaj jednak, że ostre światło też może świetnie wyglądać, z resztą spójrz na przykład z Kamilą poniżej.
Kolejne zdjęcia zrobiliśmy również bez lamp. Tym razem obróciłem się tak, że okno balkonowe miałem za plecami. To jednak spowodowało, że za Karoliną widziałem całe mieszkanie z kuchnią włącznie. Z pomocą przyszło tło rozkładane jak blenda również z fakturą ręcznego malowania. To akurat nadruk, ale po lekkim rozmyciu wygląda naprawdę dobrze. W moim przypadku to dwustronne tło Lastolite Vintage, które mocowane jest magnetycznie do dedykowanego pałąka. Rozwiązanie nie jest tanie, bo kosztuje około 900 zł, ale do domowego studia ciężko o coś lepszego — po sesji składa się jak blenda i może wylądować na szafie czy pod łóżkiem. Nie stosowałem tu żadnych modyfikatorów — po prostu odbite od budynków światło słoneczne świecące prosto na Karolinę. Zresztą krótki czas później, dokładnie taki sam schemat powtórzyłem z Mają.
Włączamy jedną lampę
Co, jednak jeśli nie mamy tyle szczęścia i światła słonecznego? Pomysłów jest kilka i dopiero w tym momencie sięgniemy po lampy. Do zdjęć poniżej wykorzystywałem trzy zupełnie różne lampy — Profoto A1, B1 i GlareOne LED1500. Zacznijmy jednak od początku. Jeśli światła będzie zbyt mało, na balkon możemy wystawić właśnie lampę. Najlepiej, jeśli światło zostanie przepuszczone przez jakąś płaszczyznę dyfuzyjną. W przypadku pierwszych zdjęć dyfuzją była firanka i szara zasłona. Tło Lastolite zastąpiły tu klasyczne materiały kupione w Ikei i sklepie z tkaninami. Ich zaletą jest cena — około 20-30 zł/mb, choć trzeba dbać, żeby się bardzo nie wygniotły (co widać na zdjęciach z Mają). Powinieneś uważać też, żeby za materiałem nie było źródeł światła, bo zazwyczaj są mocno przezierne.
Ja zdecydowałem się na czarny materiał i naturalny, szaro- beżowy len. Jeśli chodzi o wieszanie teł jestem absolutnym fanem statywu AvengerC-Stand 33 z tzw. fajką. Co prawda nie jest tani, bo kosztuje około 1000 zł, ale jest absolutnie rewelacyjny w domowym studio. Nie dość, że może posłużyć jako boom, to jeszcze bez problemu utrzyma tło o szerokości 190 cm. Serio. Oczywiście trzeba go dociążyć workami z piaskiem, ale najważniejsze jest to, że nie trzeba rozkładać dwóch statywów i poprzeczki, bo to już naprawdę karkołomne zadanie mając niewielkie mieszkanie. Podczas sesji z Karoliną i Mają wykorzystałem lampę Profoto A1 ustawioną na balkonie, która świeciła przez firankę i zasłony.
Kolejne zdjęcia zrobiłem w niemal tym samym ustawieniu, przy czym użyłem tła z lnu, a lampę błyskową zastąpiło światło LEDowe o mocy 150W, przy czym w tym przypadku zostało przepuszczone przez dedykowany materiał dyfuzyjny — stąd jest jeszcze bardziej miękkie i naturalne.
A co jeśli nie możesz wystawić lampy na balkon, nie masz miejsca na softbox, czy parasol? Nic straconego, choć potrzebne będą neutralne kolorystycznie ściany. Na pewno widziałeś na wielu filmach zza kulis, kiedy fotografowie używają tzw. V-flatów, czyli kawałków styropianu lub pianki do odbicia światła. Tym samym może być ściana w Twoim mieszkaniu. Da bardzo ogólne i miękkie światło, a przy tym prawie nie zajmie miejsca. Świetna sprawa! Ten sam setup wykorzystałem przy zdjęciach z Kamilą i Jessicą. Lampa była po mojej lewej stronie i błyskała w róg między sufitem a ścianami — bez żadnych modyfikatorów.
Do jeszcze jednej sesji wykorzystałem światło ciągłe — tym razem lampę Quantuum Video LED600. Dzień był pochmurny, był środek kwarantanny, więc z nudów trzeba było zrobić kilka zdjęć. Światła naturalnego nie było na tyle, żebym swobodnie fotografował. Dzień wcześniej robiłem transmisję na żywo, więc miałem gotowy zestaw czekający w pokoju obok — wspomnianą lampę z szesnastokątnym, głębokim softboxem 80 cm. Za tło znów robił obraz, a my wykorzystaliśmy czarne krzesełko i zrobiliśmy kilka portretów. Lampa była skierowana niemal centralnie z góry i nie wypełniałem cieni od spodu czymkolwiek innym. Trzeba jednak pamiętać, że światło wymieszało się z niewielką ilością światła dziennego, które delikatnie wypełniło powstałe cienie.
Więcej lamp? Proszę bardzo!
Jeśli masz więcej lamp, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich użyć. Przy takich setupach skupiam się raczej na bliższym portrecie, a studio rozkładam między przedpokojem a kuchnią. Do bliskiego portretu wystarczą 2.5 metra odejścia. Zdjęcia z Karoliną zrobiłem przy użyciu dwóch lamp — Profoto B2. Równie dobrze mogą to być jakiekolwiek inne lampy — studyjne, czy reporterskie. Na Avengera założyłem rolkę ciemnoniebieskiego tła. Główne światło to biały beautydish świecący centralnie z góry. Dość mocne cienie wypełniłem od spodu srebrną blendą, która dodatkowo stworzyła mocnego blika w oczach, co bardzo lubię. Zabrakło mi jednak ożywienia tła. Na drugą głowicę założyłem więc 20-stopniowego grida, czyli plaster miodu, który ukierunkował światło, co dało miękki gradient światła za Karoliną. A to wszystko na kilku metrach kwadratowych.
Większym wyzwaniem było zrobienie sesji beauty do magazynu Women’s Health w środku kwarantanny związanej z pandemią koronawirusa. Zdjęcia mówiły o jodze twarzy, musiały być bardzo świetliste i miękko oświetlone. Tu udało mi się wepchnąć do przedpokoju aż 5 lamp. Jak je ustawiłem? Światłem głównym był biały beautydish centralnie na wprost Amelii. Drugą lampą był duży, srebrny parasol 165 cm z dyfuzorem, który ustawiłem za głównym światłem. Twardsze światło z disha miało bardziej zarysować krawędzie, a delikatniejsze, z parasola wypełnić cienie i dodać „ogólności” do zdjęcia. Cienie od spodu wypełniła kolejna lampa — tym razem z softboxem 60 × 90, która wyrównała cień pod brodą. Nie mogło zabraknąć też doświetlenia tła, musiało być niemal idealnie białe. Po obu stronach Amelii ustawiłem więc dwie lampy bez żadnych modyfikatorów, zaświeciły wprost na białe tło, prawie je wypalając, a jednocześnie tło zadziałało jak światło kontrowe. Zresztą zobaczcie, jak wyglądał ten zwariowany setup.
Co więc potrzebuję?
Tak naprawdę nie ma jednej listy, którą mógłbym tu przygotować. Pierwsze zdjęcia w artykule były zrobione właściwie bezkosztowo, zakładając, że mamy aparat, a ostatni setup opierał się o 3 lampy Profoto B1 i dwie B2, więc było tego naprawdę sporo. Najważniejsze jednak, żeby zacząć małymi krokami i starać się wykorzystać to, co mamy, a nie kupować od razu ogromnego zestawu sprzętu. Oczywiście, apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego przy każdym zdjęciu opisałem, z jakiego setupu korzystałem. A czy marka sprzętu ma znaczenie? Oczywiście — sprzęt renomowanych producentów jest po prostu lepszy, ale pamiętaj, że mając coś z niższej półki, w domowych warunkach najprawdopodobniej sprawdzi się rewelacyjnie. Udanych zdjęć!
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf i bloger. Na co dzień realizuje liczne sesje zdjęciowe – nie straszne mu kulinaria, wnętrza czy zdjęcia biznesowe. Jest autorem licznych poradników o fotografii, jak również jednej z największych w Polsce baz wideoporadników o postprodukcji zdjęć. Po pracy spełnia się w sesjach portretowych, kocha podróżować. Jest zakręcony na punkcie gadżetów technologicznych i uwielbia dobrą kuchnię. Twierdzi, że fotografia to najlepsze, czym można się zająć – w końcu łączy się pasję z pracą.