Odziedziczył wiele parametrów z droższego Fujifilm X-T4, ale jest mniejszy, lżejszy, prostszy w obsłudze i sporo tańszy. Sprawdziłem Fujifilm X-S10. Czy to najciekawszy aparat do 5000 zł?
Uwielbiam takie aparaty jak Fujifilm X-S10. W małym, stylowym, ale prostym w obsłudze i ergonomicznym korpusie upakowano sprawdzoną matrycę APS-C o rozdzielczości 26,1 Mpix z nowym modułem stabilizacji, szybki autofokus, rozwinięte funkcje filmowe i fajne tryby symulacji filmów, dzięki którym nawet zdjęcia JPEG prosto z aparatu wygląda bardzo dobrze. Sam na co dzień fotografuję i nagrywam filmy sztandarowym Fujifilm X-T4, więc z wielką chęcią wziąłem na testy jego młodszego brata. Oto główne powody, dla których uważam, że Fujifilm X-S10 to jeden z najlepszych aparatów do 5000 zł.
Fujifilm X-S10 + Fujinon 35 mm f/1.4 | 35 mm, f/2.8, 1/13 s, ISO 3200
Fujifilm X-S10 + Fujinon 35 mm f/1.4 | 35 mm, f/1.4, 1125 s, ISO 160
Fujifilm X-S10 + Fujinon 10-24 mm f/4 OIS | 11.5 mm, f/7.1, ISO 160
Fujifilm X-S10 + XF 16 mm f/2.8 @ 16 mm, f/2.8, 1/180 s, ISO 3200
Fujifilm X-S10 + Fujinon 35 mm f/1.4 | 35 mm, f/1.8, 1/100 s, ISO 3200
Fujifilm X-S10 + XF 16 mm f/2.8 @ 16 mm, f/2.8, 1/50 s, ISO 800
Fujifilm X-S10 + XF 16 mm f/2.8 @ 16 mm, f/2.8, 1/50 s, ISO 1600
Fujifilm X-S10 + Fujinon 35 mm f/1.4 | 35 mm, f/2.0, 1/40 s, ISO 400
Stylowy wygląd i solidne wykonanie
Fujifilm X-S10 to moim zdaniem jeden z najciekawiej wyglądających aparatów do 5000 zł. Nieduży korpus jest bardzo prosty i nawiązuje do tradycyjnych aparatów sprzed lat.
Aparat Fujifilm X-S10 waży 465g (X-T30 – 383 g, X-T3 – 539 g). Jest przy wyraźnie mniejszy od X-T3/X-T4 i podobny jak X-T30. Wyróżnia się na ich tle głębokim gripem z przodu. Z niedużym obiektywem (a głównie takie są w systemie Fujifilm X), jest dobrze wyważony, a praca nim sprawia przyjemność.
Korpus Fujifilm X-S10 został wykonany ze stopu magnezu, a większą jego część pokryto przyjemną w dotyku, miękką gumą. W połączeniu z gripem oraz dobrze wyprofilowaną tylną częścią aparat świetnie przylega i leży w dłoni. Całość sprawa solidne wrażenie aparatu z wyższej półki, który przetrwa lata.
Fujifilm X-T4 i X-S10
Fujifilm X-T4 i S-X10
Intuicyjna obsługa nawet jedną ręką
Już na pierwszy rzut oka widać duże zmiany w ergonomii w porównaniu do innych modeli tej marki. Fujifilm X-S10 nie podąża śladami poprzedników.
Zamiast systemu obsługi opartym o fizyczne pokrętła parametrów, zastosowano tu klasyczny układ z pokrętłem PASM. Tuż obok spustu znajdują się trzy przyciski: Q (uruchamia skrócone menu, które można edytować), ISO (zmiana czułości) oraz nieduży, czerwony przycisk do sterowania nagrywania. Tuż obok są dwie tarcze (czas naświetlania i wartość przysłony). Po przeciwnej stronie, u góry, znajdziemy tarczę trybów obrazu, co sugeruje, że ma to być istotna funkcja w tym aparacie.
W Fujifilm X-S10 nie zabrakło też niedużego joysticka z tyłu, którym można ustawiać pozycję punktu AF czy manewrować po menu. Joystick jest precyzyjny, ma przyjemną kulturę pracy, chociaż czasami w menu trudno wcisnąć go centralnie, zamiast w dół czy w górę.
Przyciski Fujifilm X-S10 w większości są na swoim miejscu, chociaż zostały pogrupowane po dwa obok siebie. Mogłyby być nieco większe, bardziej wystające i zróżnicowane. Obecnie, trudno je odróżnić bez patrzenia.
Taki układ, chociaż może nie trafić w gusta twardych fanów Fujifilm, obiektywnie jest świetny. Aparat Fujifilm X-S10 jest prosty w obsłudze, można bez problemu obsługiwać jedną ręką. Manualne pokrętła parametrów, chociaż fajnie wyglądają, nie są zbytnio potrzebne vlogerom czy osobom filmującym.
Fujifilm X-S10 otrzymał dosyć przeciętny wizjer elektroniczny znany o rozdzielczości 2,36 Mp i powiększeniu 0,62x, który można spotkać w tańszych modelach Fujifilm X-T30 i Fujifilm X-T200. To zdecydowanie nie jest mocna strona tego aparatu, ale też profili tego sprzętu jest nastawiony w dużej mierze na nagrywanie filmów oraz fotografowanie z odchylanym ekranem. Sam w czasie testów dosyć rzadko patrzyłem przez wizjer.
Skoro już o ekranie mowa to Fujifilm X-S10 otrzymał 3-calowy, dotykowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 1,04 Mp zamocowany na bocznym przegubie, dzięki czemu można go odchylać do selfie czy vlogów. To identyczna konstrukcja, co w modelach Fujifilm X-T30 i Fujifilm X-T200, a zatem ekran z aparatów poprzedniej generacji.
Na rynku są oczywiście dużo lepsze konstrukcje, ale ekran w Fujifilm X-S10 w zupełności wystarcza, aby komfortowo fotografować czy nagrywać vlogi. Podoba mi się natomiast, że kiedy ekran Fujifilm X-S10 jest zamknięty, to bardzo dobrze wpasowuje się w korpus: z tyłu jest pokryty tworzywem o przyjętej fakturze. Mamy tu także wyraźny otwór na palec do otwierania/wysuwania ekranu, kiedy jest zamknięty, co zdecydowanie ułatwia jego obsługę. To niby drobiazg, ale wciąż w wielu aparatach nie jest to dobrze rozwiązane.
Świetna jakość zdjęć 26 Mpix
Nie bez powodu o Fujifilm X-S10 mówi się, jako „mini X-T4”, bowiem w środku korpusu znajdziemy wiele elementów zaczerpniętych z flagowego modelu japońskiego producenta.
Fujifilm X-S10 otrzymał matrycę APS-C X-Trans CMOS 4 o rozdzielczości 26,1 megapiksela i szybki procesor obrazu X-Processor 4. Ten duet zapewnia prędkość fotografowania do 30 kl./s (migawka elektroniczna, trop 1,25x) lub 8 kl./s (migawka mechaniczna). Najważniejsza jest jednak świetna jakość zdjęć oraz piękna plastyka.
ISO 100
ISO 200
ISO 400
ISO 800
ISO 1600
ISO 3200
ISO 6400
ISO 12800
ISO 25600
ISO 51200
JPEGi prosto z aparatu wyglądają najlepiej
Co typowe dla aparatów Fujifilm, nawet jpegi prosto z korpusu prezentują się bardzo dobrze, oferując soczyste kolory i piękną plastykę. Są tak dobre, że do wielu rodzajów fotografii, pliki RAW można w zasadzie trakować jako backup, a korzystać bez obróbki z plików JPEG. Szczególnie jeśli publikujemy te zdjęcia głównie w social mediach. To nie przypadek, że producent promuje ten model hashtagiem #SOOC, czyli Straight Out of Camera (z ang. prosto z aparatu).
Oczywiście Fujifilm X-S10 zapisuje także w formacie RAW, który daje spore możliwości dalszej postprodukcji na komputerze.
AF jak z X-T4, a może nawet lepszy?
Także moduł AF wFujifilm X-S10 został zaczerpnięty z modelu Fuji X-T4. Jest czuły – 7EV (przy obiektywie f/1.0), a według producenta potrafi ustawić ostrość w czasie 0,02 s. W praktyce jest to jeden z najlepszych systemów AF na rynku, szczególnie w klasie aparatów do 5000 zł.
Fujifilm X-S10 świetnie radzi sobie w dobrych warunkach. Ustawia ostrość szybko, celnie, precyzyjnie. Niewiele gorzej jest po zmroku czy w kiepskich warunkach oświetleniowych, chociaż nie jest to poziom jak w dużo droższych, pełnoklatkowych bezlusterkowcach.
Podobnie, jak w Fuji X-T4, mamy tu także system wykrywania twarzy i oczu człowieka. W Fujifilm X-S10 system ten radzi sobie bardzo podobne, jak u swojego starszego brata, czyli całkiem solidnie, chociaż nie idealnie. Mniej więcej w 3/4 wypadków, aparat szybko wykrywa i śledzi twarz czy oczy. Czasami zdarza mu się jednak gubić i to nawet w zupełnie statycznej sytuacji, kiedy twarz zajmuje główną część kadru. Raz na jakiś czas zdarza mu się także błędnie rozpoznać twarz na innych obiektach, zatem jeśli nie planujemy fotografować ludzi to lepiej wyłączyć rozpoznawanie twarzy.
W trybie wideo Fujifilm X-S10 radzi sobie dobrze, a mam wrażenie, że nawet nieco lepiej, niż Fuji X-T4. Jest to widoczne szczególnie przy wykrywaniu i śledzeniu twarzy. Same algorytmy AF Fujifilm X-S10, podobnie jak X-T4, są świetne, ale często słabym punktem w trybie wideo są obiektywy. Niektóre szkła Fujifilm radzą sobie lepiej, inne wyraźnie gorzej. Ogólnie nie są to w większości szkła świetnie zoptymalizowane pod wideo, więc jeśli zależy nam na idealnym wykrywaniu twarzy, celnym śledzeniu to warto sprawdzić, jak dany obiektyw sobie z tym radzi.
Stworzony do vlogowania
Fujifilm X-S10 to aparat wręcz stworzony do nagrywania vlogów czy prostych filmów. Nieduży korpus oferuje możliwości w trybie wideo mocno zbliżone, do zaawansowanego Fuji X-T4. Główna różnica to brak 4K 60 kl./s, profilu HLG oraz kodeka H.265. Poza tym różnic nie zauważyłem.
Ten stylowy aparat umożliwia nagrywanie wideo 4K 30 kl./s 4:2:0 200Mbps/100Mbps 8-bit na kartę SD oraz przesyłanie 10-bitowego materiału 4K 30 kl./s 4:2:2 przez port HDMI. Nie zabrakło także nagrywania w rozdzielczości Full HD przy 240 kl./s (200Mbps, nagrywanie do ok. 6 min), co oznacza, że nagrany materiał, można spowolnić nawet 10-krotnie. Przy Full HD mamy także 120,60 kl./s 200Mbps. Do tego X-S10 oferuje format DCI (17:9), płaski profil N-Log, focus peaking czy DIS, czyli tryb cyfrowej stabilizacji obrazu.
Elementem, którego nie mogło zabraknąć we współczesnym aparacie do 5000 zł, jest obracany we vlogowym stylu, dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 1,04 mln punktów.
Ergonomia aparatu jest tak pomyślana, że możemy vlogować i mamy swobodny dostęp do wszystkich najważniejszych parametrów bez konieczności odwracania aparatu. Jeśli nagrywamy „z ręki”, to w zasięgu palca wskazującego i kciuka mamy trzy przyciski (Q, ISO, Rec) oraz dwie tarcze (czas naświetlania i wartość przysłony). Po przeciwnej stronie, u góry, znajdziemy tarczę trybów obrazu. Już samo to daje swobodę tworzenia, a do tego mamy przecież jeszcze możliwość dotykowego sterowania i zmian ustawień poprzez odchylony ekran.
O vlogowym charakterze Fujifilm X-S10, świadczy także sposób, w jaki ulokowano złącza z boku aparatu. Wprawdzie nie ma ich zbyt wielu, ale zostały tak ułożone, aby nie przeszkadzać w czasie nagrywania samego siebie. Z boku mamy tylko jedną, większą klapkę z dwoma złączami: USB-C z opcją ładowania i miniHDMI. Nareszcie zastosowano tu plastikową, solidną klapkę na zawiesie, a nie gumę, jak w poprzednich korpusach. W dodatku klapka idealnie wpasowuje się w ramkę ekranu, więc w praktyce nie zasłania wyświetlacza odchylonego do vlogowania.
Tuż nad nią, zupełnie osobno i już nad poziomem ekranu, znajduje się złącze minijack do podłączenia mikrofonu. Taki układ sprawia, że przy nagrywaniu z zewnętrznym mikrofonem podpiętym przez to gniazdo, kabel nie zasłania podglądu. To drobiazgi, ale świadczące o jakości tego sprzętu i dostosowaniu go do realnych potrzeb współczesnego twórcy.
Jedyne, czego mi tu brakuje to dodatkowe złącze minijack do odsłuchu. Podobnie, jak w Fujifilm X-T4, słuchawki można podpiąć przez złącze USB-C i odpowiedni adapter, ale jak nie jest to zbyt trafione rozwiązanie.
Pod tym względem Fujifilm X-S10, także nawiązuje do dużo droższego Fujifilm X-T4, chociaż korpus otrzymał nowy, mniejszy układ IBIS o minimalnie niższej skuteczności. W praktyce różnicy nie widać. Aparatem spokojnie wykonamy nieporuszone zdjęcia z ręki z czasami 1/20-1/10 s.
System stabilizacji całkiem dobrze radzi sobie także przy vlogowaniu, gdzie zapewne będzie najczęściej wykorzystywany. Oto krótki test pokazujący różnicę przykładowego vloga z włączonym i wyłączonym systemem IBIS oraz dodatkowo DIS.
Słabe strony? Nie ma ich wiele
Fujifilm X-S10, ma kilka słabszych stron, chociaż trudno mówić tu o większych problemach. Przede wszystkim, aparat ma tylko jeden slot na karty pamięci. W przypadku pracy profesjonalnej może to być przeszkoda. Jest to jednak korpus skierowany raczej do amatorów czy osób, które tworzą lifestylowe, podróżnicze materiały. Poza tym to niestety raczej standard w klasie aparatów do 5000 zł.
W tej samej komorze co slot na karty pamięci ulokowano akumulator Fujifilm NP-W126S, czyli tę samą baterię, co w większości starszych modeli Fujifilm. Z jednej strony to dobrze, bo są to mały i lekkie akumulatory, kompatybilne z wieloma innymi aparatami tej marki. Z drugiej, czas pracy nie zachwyca. Producent podaje 325 zdjęć. W praktyce można wyciągnąć nieco więcej.
Fujifilm X-S10 to niemal wzorowy aparat do zdjęć i wideo, który nie zrujnuje budżetu
Fujifilm X-S10 to świetny aparat do 5000 zł, które dobrze łączy możliwości fotografowania i nagrywania wideo. Piękne wzornictwo, prosta forma, nieduże rozmiary i solidne wykonania to tylko początek. Uproszczona ergonomia umożliwia komfortową pracę. Mamy tu odchylany, dotykowy ekran, zaawansowane funkcje wideo z 4K 30 kl./s i Full HD 240 kl./s, dobry autofokus, oraz matrycę APS-C 26 Mpix, która daje najlepsze zdjęcia JPEG na rynku.
Fujifilm X-S10 to mój faworyt jako aparat do lifestylowego fotografowania, czy vlogowania, które nie zrujnuje budżetu, a da wiele przyjemności z pracy. Na rynku jest oczywiście wiele innych ciekawych aparatów do 5000 zł, ale moim zdaniem, Fujifilm X-S10 jest najciekawszym z nich.
Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.