Po tak zwanej pandemii rynek fotografii nieco się zmienił. Przykładowo: ciężej o zlecenia w niższych półkach cenowych. Mimo że przepisem na sukces (od zawsze) jest w fotografii to, co nazywamy dobrym zdjęciem to gdy zapytacie starszych fotografów o to czy ważniejsze jest dobre oko, czy marketing? Odpowiedzą wam, że należy to pierwsze rozwijać, a drugiego nie zaniedbywać. Stąd pomysł na ten artykuł. Zatem: od czego zacząłbym pracę gdyby 2024 miał być moim startowym rokiem w fotografii?
Czy jest już za późno, żeby zostać fotografem?
Duża konkurencja, wysokie ceny sprzętu (w stosunku do stawek za zdjęcia), zabetonowana scena w fotografii (tu wstaw swoją specjalizację), ale czy nie słyszeliśmy już gdzieś tego? Zaczynałem w 2011 i do tej litanii wymówek spokojnie dołożyłbym jeszcze brak źródeł, z których można było czerpać wiedzę (konferencje miały dopiero raczkować, na warsztaty trzeba było jechać do dużego miasta, o Internecie nie wspomnę).
Ekonomicznie sytuacja wyglądała trochę lepiej, ale świadomość wartości zdjęć w społeczeństwie miała się dopiero ukształtować przez rozwój mediów społecznościowych. Dziś każda firma potrzebuje zdjęć „na Instagram”, ślubów (nawet jeśli ich ilość spada) i tak starczy dla każdego, kto chciałby to robić na dobrym poziomie. Nawet jeśli rozmaici „eksperci” straszą nas, że sztuczna pół-inteligencja wykończy fotografów to spokojnie. Człowiek postawiony przed wyborem: powiesić na ścianie zdjęcie swojego dziecka czy obrazek z Midjourney, zawsze wybierze to pierwsze. Choć wiadomo: fotografia jak każda działalność nie jest niczym łatwym. Dlatego nieustannie warto inwestować w doskonalenie umiejętności.
Plan na start
Oto kilka moich pomysłów dobrych na start.
Media społecznościowe
Na ogół przeceniamy algorytmy — relacje z ludźmi traktując poniżej ich rzeczywistej wartości. W angielskojęzycznej sieci często cytuje się powiedzenie: „network is your net worth”. Warto wyjść poza środowisko fotografów, nawiązywać relacje z różnymi osobami — większą część transakcji dokonuje się na podstawie zaufania. Opierając się wyłącznie na Internecie, niestety pozbawiamy się cennego źródła poleceń. Od 2011 miałem już wystarczająco dużo kryzysów (głównie biznesowych), aby przestać mieć jakiekolwiek wątpliwości: polecenia innych fotografów, znajomych i innych firm z branży to coś w rodzaju niewidzialnej ręki, która ratuje z najgorszej opresji.
Jedna sieć
TikTok, Instagram czy Youtube a może Facebook? Gdzie promować swoje zdjęcia? Na dobrą sprawę możesz, gdzie chcesz. To bez znaczenia. Warto by robić to dobrze, czyli z zaangażowaniem. Jeśli działasz solo, to raczej nie będziesz mieć mocy przerobowych, by działać na wszystkich frontach.
Pomyśl, gdzie są twoi odbiorcy, w jakim przekazie jesteś dobry. Nie chodzi mi o to, aby całkowicie zrezygnować z pokazywania zdjęć w innych miejscach, ale aby zainwestować siły w rozwijanie konkretnego (jednego) konta, które w najlepszy sposób zrobi robotę w opowiadaniu o naszych zdjęciach.
Niestandardowe rozwiązania
Idźmy krok dalej. Znany fotograf, parafrazując słowa Zbigniewa Herberta, mówi, by płynąć do źródła (z prądem płyną śmieci). Rozumiemy te słowa jako zachętę do niestandardowego obrazowania, ale dajmy też szansę na interpretację marketingową.
Gdy zaczynałem nagrywać podcast, ten rynek praktycznie nie istniał. Z dnia na dzień stałem się najpopularniejszym podcasterem w dziale fotografia. Nie chwalę się i nie żalę, ale chcę, by czytelnik mógł zrozumieć prostą zasadę: nie jest łatwo zostać najbardziej rozpoznawalnym fotografem na Instagramie. Znacznie prościej w miejscach, w których innych fotografów jeszcze nie ma.
Pomyśl nad branżami, które są blisko twojej specjalizacji. Być może brakuje w nich kogoś takiego jak ty? Kogoś, kto może nagrywać podcast, prowadzić blog z poradami? W czasie gdy fotografia ślubna była moim głównym zajęciem, mieliśmy blog, na którym 40 tysięcy osób (miesięcznie) szukało informacji związanych z organizacją ślubu.
Dziś główna wojna toczy się o uwagę. Każdy (nawet fotograf) powinien myśleć o swojej działalności, jak o firmie medialnej. Bijemy się o zasięgi w sieciach społecznościowych, a moje najpopularniejsze zdjęcia w Google Maps mają po 200 tysięcy odsłon (a mówimy o miejscu, w którym odbywają się wesela — czyli dobry target dla fotografa ślubnego). Więc coś musi być na rzeczy w tym myśleniu na odwrót.
Większa kontrola kadru
Na koniec zostawiłem rzecz najważniejszą, czyli delikatne przypomnienie początkowej uwagi, że bez poprawiania się w jakości zdjęć daleko nie zajedziemy. Możemy być sobie mistrzami marketingu i mieć wysoką skuteczność w sprzedaży, ale bez radości z fotografowania nie utrzymamy się na tym rynku.
Może się komuś narażę, ale większość fotografów to czyści wariaci. Robiliby to (i robią) nawet gdy nie jest to do końca ekonomicznie uzasadnione. Zwyczajnie kochają tę robotę. Z takimi ludźmi ciężko rywalizować więc i my podciągajmy się w kadrowaniu.
Najlepiej zacząć od analizowania zawartości całej ramki w wizjerze. Nie tylko główny motyw jest tutaj ważny, ale to, co go dopełnia. Warto wykształcić odruch wymuszania kolejnych prób. Robić po dwa lub trzy ujęcia jednej sceny. Pozwalać sobie na więcej eksperymentów, nie iść na łatwiznę kadrując w tak zwany „bezpieczny” sposób.
Bonus na wiosenne odświeżenie
Oto moje 4 punkty, od których zacząłbym swoje wiosenne porządki w firmie i fotografii. Radę w postaci korzystania z doświadczenia innych, uznanych fotografów potraktujcie jako bonus. Najlepszą okazją do tego, by odświeżyć swoją pasję będzie nadchodząca konferencja online Refresh Fotoforma. Jedyna taka impreza, dla fotografów, podczas której nie ucieknie nam żadna z cennych informacji, ponieważ dostęp do materiałów będziemy mieli bezterminowo. Trzymam kciuki za to, aby 2024 zapisał się jako przełomowy w twojej karierze.