Oto kilka ciekawych faktów na temat Sony A7 V, które warto wiedzieć, a których mogliście nie wiedzieć lub nie wychwycić. I kilka rzeczy, które mi tu przeszkadzają.
Emocje po premierze Sony A7 V już nieco opadły. Byłem na jego polskiej premierze, wcześniej testowałem aparat samemu przez kilka krótkich dni, nie wiedząc o nim wszystkiego. Po przemyśleniu kilku kwestii, rozmowach z innymi twórcami oraz specjalistami z Sony Polska, mam pełniejszy obraz tego aparatu.
Korpus wygląda identycznie, ale ekran wiele zmienia
Korpus aparatu Sony A7 V jest praktycznie identyczny, co w poprzedniku, ale odrobinę grubszy i ma o wiele lepszy ekran. To 3,2-calowy, dotykowy panel LCD o rozdzielczości nieco ponad 2 mln punktów, który został zamocowany na 4-osiowym mocowaniu. To idealne rozwiazanie zarówno dla twórców foto jak i wideo.
Wizjer w teorii ma identyczne parametry, jak w poprzedniku, ale realnie świeci lepiej. To trochę jak w telewizorach: różne modele mają identyczną matrycę, ale to oprogramowanie oraz moc procesora zmienia sposób, w jaki obraz jest przetwarzany. Różnica nie jest wielka, ale zauważalna.
Dodano tu drugie złącze USB-C, dzięki czemu jednym możemy aparat zasilać, a drugim stremować czy zdalnie wyzwalać w czasie sesji. Lekko pochylono spust migawki, co sprawia, że przyjemniej się nim pracuje, chociaż jest to naprawdę nieduża różnica.
Najwięcej zmieniło się w środku
Wewnątrz to zupełnie nowy aparat: matryca, procesory, bufor, system IS czy AF. Delikatnie ulepszono nawet menu. Rozdzielczość sensora w Sony A7V pozostaje bez zmian (33 Mpix), ale zastosowano tu układ częściowo warstwowy, oferujący wyraźnie większą szybkość odczytu, przy obniżonych kosztach produkcji. To całkowicie nowy sensor, którego do tej pory, nie widzieliśmy w innych modelach.
W dzisiejszych czasach, matryce stanowią centralny, najważniejszy punkt współczesnych bezlusterkowców, a szybkość odczytu sensora, definiuje wydajność całego aparatu, w większym stopniu, niż miało to miejsce w przypadku lustrzanek cyfrowych. W bezlusterkowcach matryca nie tylko odpowiada za rejestrowanie obrazów, ale działa także jako sensor autofokusa, jak i środek kompozycji obrazu w podglądzie na żywo. Nie zapominajmy również o wpływaniu na parametry trybu wideo czy prędkości zdjeć seryjnych. Szybki odczyt z matrycy, poprawia zatem niemal każdy aspekt działania aparatu. Określenie „częściowo warstwowa” oznacza, że sensor jest połączeniem bardziej tradycyjnej matrycy CMOS, oraz sensora Stacked CMOS (warstwowego). Matryca ma zatem część obwodów szybkiego przetwarzania, które umieszczono zarówno nad jak i pod warstwą z fotodiodami.
W praktyce oznacza ponad 2-krotnie szybszy czas próbkowania sensora niż poprzedniku. Sony A7 V osiąga ok. 13-14 ms, co sprawia, że efekt rolling shutter jest praktycznie niewidoczny.
Prędkość do 30 kl./s w 14-bitach
Tak szybka matryca otwiera drogę do bardzo szybkiego trybu zdjeć seryjnych. Przy migawce elektronicznej to aż do 30 kl./s bez efektu blackout przy pełnym wsparciu trybu AF oraz w zapisie RAW 14-bit. Konkurenci w trybie seryjnym oferują tylko 12-bitów. Z migawką mechaniczną to wciąż 10 kl./s, chociaż tylko wtedy jesteśmy w stanie uzyskać maksymalny zakres dynamiki tonalnej (16 EV).
To imponująca prędkość, ale aż za szybko dla wielu fotografów. Dlatego Sony A7V pozwala zaprogramować jeden z przycisków do włączenia na chwilę (kiedy go wciskamy) trybu turbo, np. 30 kl./s, podczas gdy normalnie fotografuje z niższą prędkością. To pozwala nie zapychać tak kart pamięci, a wciąż być gotowym na uchwycenie szybkich akcji.
Przy tej okazji warto wspomnieć o pojemności bufora. Przy skompresowanych plikach RAW, Sony A7V pozwoli na zapis do ok. 100 zdjeć w serii z maksymalną prędkością. W wyłączoną kompresją, liczba spada do ok. 40 zdjęć. Przy zdjęciach w formacie JPEG, liczby te rosną niemal dwukrotnie. To wyniki gorsze niż Canon R6 III czy Nikona Z6 III, ale uzyskujemy tu 14-bitowe pliki RAW.
Mówiąc o plikach RAW: producent nieco pozmieniał w menu. Teraz do wyboru mamy tylko trzy opcja zapisu plików RAW: RAW bezstratnie skompresowany (najwyższa jakość), RAW skompresowany HQ (mały rozmiar pliku, wysoka jakość) i RAW skompresowany (mały rozmiar pliku, zoptymalizowany pod tryb seryjny). Wygląd zdecydowanie lepiej.
Autofokus tak dobry jak w Sony A1 II
W Sony A7 V zastosowano ten sam system AF oraz jego oprogramowanie, co w topowym, niemal trzykrotnie droższym modelu Sony A1 II. Zauważone zmiany są w zasadzie tylko dwie:
flagowy model dokonuje 120 kalkulacji AF na sekundę, podczas gdy w A7V liczba ta wynosi 60.
A7V jest nieco lepszy w ciemności: potrafi pracować w warunkach do -5EV, podczas gdy A1 II ma gubić się powyżej -4EV.
W ustawieniach AF znajdujemy też dodatkowe opcje kontroli punktu AF. Dla trybów elastycznych i trackingu, dodano możliwość skorzystania z jeszcze mniejszego lub większego punktu XS i XL. Dodatkowo pojawia się również możliwość precyzyjnego zaprogramowania własnej strefy w dowolnym formacie.
Najnowsza technologia AF pozwala na niesamowicie skuteczne śledzenie obiektywów: nie tylko ludzi, także zwierząt, ptaków, samochodów, owadów, samolotów, W niektórych z nich, mamy możliwość sprecyzowania, na którą część obiektu chcemy ustawiać ostrość.
Dopracowane wideo 4K z lepszą dynamiką tonalną
W trybie wideo, Sony postawiło na rozdzielczość 4K, mimo że sama matryca z pewnością mogłaby nagrywać w wyższych rozdzielczościach. Najważniejsze jest tu 4K 60p, które można uzyskać bez cropa, ale tylko z włączonym trybem priorytetu kąta widzenia, w którym wyłączony jest system odszumiania. Kiedy ten tryb wyłączymy, potrafi odszumić obrazek, ale cropuje obraz 4K 60p o ok. 1,2x. Poza tym, jakość obrazu jest identyczna.
Wideo do 4K 60p jest nadpróbkowane z rozdzielczości 7K. Realny zakres dynamiki tonalnej w Sony A7V to ok. 12,5 EV przy zastosowaniu płaskiego profilu S-Log3 przy ISO 800 i ok. 10,5 EV przy ISO 8000. Do tego mamy też wideo 4K 120p, ale obraz nie jest wtedy nadpróbkowany i mamy cropa 1,5x. Mimo to, jako krótkie urozmaicenie do przebitek, oferuje świetną jakość. Warto tu też wspomnieć, chociaż nieoficjalnie, że Sony A7V oferuje dwa obwody ISO przy nagrywaniu wideo: ISO 800 i 8000. Jakość obrazu nie jest identyczna, ale widać wyraźnie, że przy ISO 8000 liczba szumów wyraźnie spada.
Konkurencji chwalą się możliwością nagrywania w RAW, ProRes, 7K, 6K, Open Gate… To są parametry, które świetnie wyglądają w specyfikacji i na reklamach, natomiast realnie są wykorzystywane przez garstkę twórców. Oczywiście, gdybym miał do wyboru, mieć te funkcje w aparacie i z nich nie korzystać, albo ich nie mieć, to wybrałbym to pierwsze. W rzeczywistości jednał, brak tych funkcji nie jest żadną wielką przeszkodą dla większości z nas. Sony zamiast tego postawiło na…
Rekordowo długi czas pracy, szczególnie w wideo
Sony A7V oficjalnie potrafi nagrywać wideo 4K 60p do 90 minut w temperaturze pokojowej, czyli mniej więcej tyle samo, co poprzednik. Przy wyższej temperaturze 40 stopni Celujesz, czas ma spaść do 60 minut.
Praktyczne testy pokazują jednak, że ten czas potrafi być dużo dłuższy. Realnie jesteśmy w stanie nagrywać wideo 4K 24p do nawet 3 godzin bez ładowania, albo ok. 2 godzin przy 4K 60p. Przy podłączonym ładowaniu przez USB-C, można nagrywać praktycznie bez limitu i to nawet przy 4K 60p. To więcej niż nie jeden aparat z wbudowany wentylatorem, nie mówiąc już o urządzeniach z pasywnym chłodzeniem, jak A7V. Podobno to zasługa nie tylko nowoczesnego procesora, oraz matrycy, ale także dwóch par grafitowych elementów zastosowanych w A7V, które mają lepiej oddawać ciepło.
W trybie fotograficznym Sony A7V też jest mocny. Ogólna wydajność jest lepsza od poprzednika o ok. 20-30% i wyraźnie wyższa niż większość konkurentów. Według producenta, Sony potrafi wykonać do 630 zdjęć przy fotografowaniu przez wizjer, albo do 750 zdjęć, kiedy korzystamy z wizjera. To odpowiednio o 110 i 170 zdjęć więcej niż A7IV i 30 oraz 40 zdjeć więcej niż Sony A7 III.
Cena niższa niż Sony A7 IV w dniu premiery
Sony A7 V został wyceniony w dniu premiery na 12999 zł. To o ok. 500 zł mniej niż poprzednik w dniu premiery 4 lata temu. To także identyczna co do złotówki kwota, co Nikon Z6 III, a także Canon EOS R6 III. Producent ewidentnie nie ułatwiają wyboru poziom cen.
O ile w trybie foto, w zasadzie nie się tu do czego doczepić, o tyle w wideo, już tak. Zdecydowanie brakuje mi tu kilka z porostu drobnych, ale jednak istotnych elementów, które potrafią usprawnić produkcję wideo.
Dioda tally – czerwony wskaźnik nagrywania wideo
Waveform – do podglądu poziomu naświetlenia wideo
Możliwość ustawiania czasu naświetlania w trybie kąta – idealne rozwiązanie dla filmowców, którzy często zmieniają tryby nagrywania
Funkcja Real Time LUT – jako użytkownik Lumixa, bardzo się z tym polubiłem i uważam, że to praktyczne rozwiązanie
Zapis 32-bit audio wewnętrznie – skoro ma to Nikon, to czemu nie Sony?
Open Gate – można bez tego żyć, ale czasem się jednak przydaje.
Możliwość zapisu 4K 30p w H265 – wciąż do wyboru mamy tylko 24,60,120p. Jeśli chcemy 30p, z którego sam zawsze korzystam, trzeba zmienić kodek na H264.
Brak możliwość wypuszczania „brudnego” sygnału 4K przez HDMI i na ekranie jednocześnie.
Obiektywnie Sony A7V rozwiązuje niemal wszystkie problemy poprzednika
Niektórzy narzekają, że Sony A7V nie wnosi zbyt wiele. Identyczny korpus, identyczna rozdzielczość matrycy, wideo tylko 4K, brak Open Gate… Te głosy zazwyczaj pochodzą od osób, które zerknęły na szybko na tabelkę ze specyfikacją, a nie miały tego aparatu w dłoniach i nie przyjrzały się dokładnie zmianom.
W rzeczywistości, Sony A7V rozwiązuje niemal wszystkie problemy poprzednika. Jakie?
Większy ekran o wyższej rozdzielczości i uniwersalnym mocowaniu;
Zupełnie nowa matryca o uniwersalnej rozdzielczości, która ma lepszy zakres tonalny, mniej szumi a przy tym jest dwa razy szybsza i nie kosztuje więcej;
Brak rolling shutter, który był problemem w A7 IV;
Do 30 kl./s w 14-bitach w nieskompresowanym RAW;
Prawdopodobnie najlepszy AF na rynku, który w niczym nie ustępuje A1 II czy A9 III;
Czas pracy w trybie foto o 20-30 proc. dłuższy niż w A7 IV;
Dużo dłuższy czas nagrywania – wyeliminowany problem przegrzewania się, a to wszystko przy wykorzystaniu 8-letniej konstrukcji akumulatora z pełną spójnością w całej serii;
Świetny system stabilizacji cyfrowej: wyraźniej lepszy niż w poprzedniku.
Sony A7 V to 80% Sony A1 II za 1/3 jego ceny
Ktoś mógłby powiedzieć, że Sony A7 V to trochę koncept stworzony przez osoby ze sprzedaży, a nie pasjonatów. Że jest wystarczająco dobry, ale nie wnosi rewelacji. Oczywiście możemy na tak patrzeć. Z drugiej strony, realnie dostajemy tu 80 proc. możliwości Sony A1 II za niemal 1/3 jego ceny. I to jest podejście, które doceni chyba każdy twórca. Sony A7 V to świetnie skrojony, nowoczesny aparat hybrydowy, który daje ogromne możliwości twórcze w rozsądnej cenie. Patrząc z perspektywy twórcy siedzącego w systemie Sony, który ma już kolekcję obiektywów, to obecnie jest najbardziej uniwersalny, opłacalny model, świetnie skrojony pod potrzeby rynku.
Czy mógłby oferować więcej? Pewnie, tylko pamiętajmy, że system Sony jest naprawdę bogaty. Mamy tu szereg różnych aparatów i kamer, które są wyspecjalizowane do określonych potrzeb. Mało kto zwrócił uwagę, że Sony A7V jest tak naprawdę lokowany przez producenta jako podstawowy korpus wśród najnowszych modeli aparatów – na równi z Sony A7C II. To aparat podstawowy najnowszej generacji, a tak naprawdę wielu porównuje go z Lumxiem S1 II (flagowiec), Canonam EOS R6 III (średnia półka), czy Nikonem Z6 III (średnia półka). I to już nam wiele mówi.
Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.