Są małe, lekkie, kapitalnie wykonane, a w dodatku kosztują ok. 2800 zł każdy. Sprawdziłem, jak w praktyce sprawują się nowe obiektywy Sigma 24 mm f/2 DG DN i 90 mm f/2.8 DG DN w trakcie krótkich testów przed premierą.
Sigma 24 mm f/2 DG DN i Sigma 90 mm f/2 DG DN to dwa nowe obiektywy z serii SIGMA „I”. Wszystkie szkła tego typu cechują się kompaktową budową, metalową konstrukcją i wydajną optyką zaprojektowaną do pracy z bezlusterkowcami. W ofercie japońskiej firmy mamy już sześć obiektywów z serii Sigma „I”:
Oba obiektywy, chociaż należą do tej samej serii, reprezentują dwa inne podejścia do budowy szkieł. W serii „I” mamy obiektywy większe i cięższe, ale jaśniejsze (f/2) i lepsze optycznie, jak Sigma 24 mm f/2 DG DN oraz bardzo małe, leciutkie, ale ciemniejsze (f/2.8-3.5), jak Sigma 90 mm f/2 DG DN.
W przypadku obu obiektywów mamy do czynienia ze wzorową jakością wykonania. Całkowicie metalowa konstrukcja jest idealnie spasowana, dopracowana pod każdym względem. Precyzyjnie wycięte aluminiowe części nie tylko nadają obudowie eleganckiego, stylowego wykończenia, ale także zapewniają doskonałą wytrzymałość, co poprawia jakość całego obiektywu. Metal został również użyty w konstrukcji wewnętrznej, która przesuwa się wraz z pierścieniem roboczym, w celu zwiększenia wytrzymałości. Jak podaje producent, technologia wytwarzania konstrukcji obiektywu została zapożyczona z profesjonalnych obiektywów SIGMA CINE.
Mimo tak solidnego wykonania oba obiektywy są nieduże i lekkie. Sigma 90 mm f/2 DG DN ma wymiary 64 × 61.7 mm i waży 295 g. Sigma 24 mm f/2 DG DN jest wyraźnie większa i odrobinę cięższa, ale nadal kompaktowa: 70 × 74 mm i 365 g.
Oczywiście, konstrukcje wykonane z plastiku będą w naturalny sposób lżejsze, ale z pewnością nie zapewnią takiej wytrzymałości, trwałości oraz odczucia obcowania z produktem z najwyższej półki.
Każdy model ma dwa z wyraźnymi rowkami: większy do ręcznego ustawiania ostrości i węższy do zmiany przysłony. Przysłonę zmienia się stopniowo, a każdy klik jest wyczuwalny, precyzyjny i słyszalny, dzięki czemu możemy zmieniać przysłonę bez odrywania wzorku od wizjera. Trochę brakuje możliwości płynnej zmiany przysłony, co spodobałoby się twórcom wideo. Z boku ulokowano także przełącznik AF/MF.
W zestawie każdego z nowych szkieł znajdziemy także solidną, metalową osłonę przeciwsłoneczną dostosowaną do wzornictwa szkieł. Nie zabrakło także klasycznego, plastikowego dekla oraz metalowego, magnetycznego, dekla. System ten ujrzał światło dzienne wraz z premierą pierwszy obiektywów z serii Sigma I jesienią 2020 r. Szerzej opisywałem je w teście szkieł Sigma 35 mm F2 DG DN oraz Sigma 65 mm F2 DG DN.
Przy tych wszystkich superlatywach mam w zasadzie tylko jeden minus. Producent podaje, że obiektywy mają uszczelkę okalającą mosiężny bagnet, co oznacza, że nie zostały one uszczelnione w innych miejscach. Szkoda, bo to dopełniłoby wzorowej oceny.
Jakość obrazu: bardzo ostre, piękne kolory, ale duża dystorsja i winieta
Oba obiektywy oferują bardzo dobrą jakość obrazu mówiąc ogólnie, przy czym większy, nieco bardziej zaawansowany optycznie Sigma 24 mm f/2 DG DN radzi sobie lepiej, niż mały Sigma 90 mm f/2 DG DN. To tak w dużym skrócie, bo kiedy przyjrzymy się im bliżej, widać oczywiście pewne różnice.
Konstrukcja optyczna obiektywu Sigma 24 mm f/2 DG DN składa się z 13 elementów w 11 grupach, z 1 soczewką FLD, 2 soczewkami SLD i 3 soczewkami asferycznymi. Obiektyw daje bardzo ostre zdjęcia o świetnej jakości już od f/2. Po przymknięciu do f/2.8 jest wzorowo – zarówno w centrum jak i na brzegach.
Obiektyw wyraźnie winietuje przy f/2. Po domknięciu do f/2.8 winieta nie jest widoczna.
Flary, odbicia są widoczne, ale raczej w skrajnych sytuacjach fotografowania pod mocne słońce, a bliki nie są duże, a wręcz dodają charakteru.
Sigma 24 mm f/2 dobrze radzi obie z ograniczeniem aberracji. Kolorowe linie są widoczne na delikatnych krawędziach pod słońce, ale w zasadzie tylko przy f/2. Wystarczy przymknąć do f/2.5, aby mocno ograniczyć ten efekt. Przy f/2.8 aberracje nie jest widoczna.
Nowa konstrukcja ma niestety bardzo wyraźną dystorsję, co jest chyba najsłabszym punktem obiektywu. Jest na tyle duża, że ciężko ją w pełni zniwelować programowo.
Sigma 24 mm f/2 DG DN – zdjęcia przykładowe [galeria]
Sigma 24 mm f/2 DG DN - zdjęcia przykładowe
Sigma 90 mm f/2 DG DN to z kolei 11 elementów w 10 grupach, z 5 soczewkami SLD i 1 soczewką asferyczną. Obiektyw ten, chociaż jest wyjątkowo mały i lekki, oferuje jakość obrazu z wysokiej półki. W większości testowałem go z 60-megapikselowym Sony A7R IV i nawet przy taki wymagającej matrycy, Sigma 90 mm f/2 radzi sobie bardzo dobrze.
Obiektyw już od f/2.8 oferuje zdjęcia ostre jak żyleta, zarówno w centrum kadru, jak i po bokach. Po domknięciu do f/4 lub wyżej przysłony jest jeszcze lepiej, ale różnica nie jest duża, co tylko pokazuje, jak dobre optycznie jest to szkło.
Sigma 90 mm f/2 DG DN średnio winietuje przy f/2.8, ale winieta znika po przymknięciu do f/4.
Obiekty dobrze koryguje aberrację.
Sigma 90 mm f/2 DG DN – zdjęcia przykładowe [galeria]
Sigma 90 mm f/2 DG DN - zdjęcia przykładowe
Sigma 90 mm f/2 DG DN - zdjęcia przykładowe
Oba obiektywy mają krokowy silnik AF kompatybilny z Eye AF oraz zapewniają wewnętrzne ostrzenie. Oba pracują bardzo cicho, zatem dobrze sprawdzą się także przy nagraniach wideo.
Szkła testowałem z dwoma korpusami: Sony A7C oraz A7R IV. W obu przypadkach ostrość była ustawiana szybko i zazwyczaj precyzyjnie. 24 mm wypada tu zdecydowanie lepiej – obiektyw jest bezbłędny, nie pompuje, pracuje cicho, a minimalna odległość ostrzenia to 24,5 cm. Dobrze sprawdza się zarówno przy fotografii, jak i jako nieduże, jasne szkło do vlogowania.
90 mm radzi sobie wyraźnie gorzej. Na mniej wyraźnych fakturach potrafi przejechać całą skalę ostrości, czyli pompować, ale finalnie zazwyczaj trafia. O ile odległość od obiektu to przynajmniej 50 cm. To sporo, zatem o zdjęciach ala makro z bliska nie ma co marzyć. Odpadają także niektóre ujęcia produktowe małych przedmiotów. No ale nikt nie ukrywa, że nie jest to szkło makro, tylko obiektyw stworzony raczej z myślą o portretach. I w takiej robi radzi sobie dobrze.
Podsumowanie
Idea serii całej serii Contemporary, w skład której wchodzą szkła Sigma „I” to małe rozmiary, wysoka ostrość obrazu i sensowna cena. To ich wyraźne priorytety na które słusznie postawił producent. Aby uzyskać te założenia, nieco gorzej wychodzą inne kwestie, jak korygowanie winiety czy dystorsja, z którymi jednak można sobie poradzić programowo – czy to w korpusie aparatu, czy na etapie postprodukcji na komputerze. Zarówno Sigma 24 mm f/2 DG DN, jak Sigma 90 mm f/2 DG DN idealne wpisują się w ten opis.
Oba szkła oferują świetną jakość obrazu już od minimalnej wartości przysłony, a po domknięciu o 1 EV, jest tylko lepiej. 90 mm f/2.8 to prawdziwa żyleta i to nawet na wymagającej matrycy o rozdzielczości 60 Mpix! Oba szła oferują piękną plastykę, kolory, kontrast. Do tego są nieduże i lekkie (szczególnie 90 mm!), a ich jakość wykonania to wzór dla innych.
Słabsze strony to wyraźna winieta (szczególnie w 24 mm f/2) oraz spora dystorsja. Niestety w obu przypadkach problem jest na tyle mocny, że trudno jest skorygować go w aparacie. Winietowanie i problemy z geometrią bywają widoczne nawet pomimo zastosowania korekcji. Każdy z obiektywów został wyceniony na 2 790 zł. Moim zdaniem to naprawdę sensowna cena, jak za to, co otrzymujemy.
Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.