Dwucyfrowa seria X-T to aparaty, które od lat są nazywane mini flagowcami. Mają parametry wyższego modelu, ale w mniejszym korpusie, bez niektórych funkcji. Co za tym idzie, są także wyraźnie tańsze. W przypadku X-T50 te założenia są identyczne. Wnętrze bazuje na sztandarowym X-T5, a X-T50 kosztuje o ponad 2000 zł mniej. Sercem tego aparatu jest 40-megapikselowa matryca APS-C X-Trans. To ten sam sensor, który jest już w innych flagowych aparatach tego producenta, jak X-T5 czy nawet X100VI. Aparat pozwala na rejestrowanie wideo do 6.2K 30p w 10-bitach 4:2:2. Z flagowych modeli tego producenta zaczerpnięto także system autofocusa, który napędza procesor piątej generacji.
SPRAWDŹ: Który aparat Fujifilm wybrać? Poradnik
Wzornictwo jest utrzymane w podobnym stylu, ale widać, że korpus został przeprojektowany. Aparat waży nieco ponad 400 g i jest trochę grubszy od X-T30/X-T30 II. Nic dziwnego, bowiem zastosowano tu system stabilizacji matrycy. Zachowano tutaj klasyczny styl obsługi aparat z ustawianiami głównych parametrów na tarczach, ale zastosowano tu także coś zupełnie nowego. To tarcza dedykowana do zmiany trybów symulacji filmu. Mamy także ekran LCD o przekątnej 3 cali i rozdzielczości 1,62 mln punktów, który nie jest odchylany o 360 stopni czy 180 stopni do vlogowania, a jedynie do tyłu w osi matrycy. Nie zabrakło także niezłego wizjera o rozdzielczości 2.36 mln punktów. W środku jest też to samo ogniwo, co w poprzedniku, które ma pozwolić na wykonanie do 390 zdjęć oraz pojedynczy slot na karty pamięci SD UHS-II.
Fujifilm X-T50 – test
Tyle mówi specyfikacji aparatu Fujifilm X-T50. Najważniejsze są jednak praktyczne wrażenia.