Poradniki

Spytałem zawodowych fotografów, jak radzą sobie w koronakryzysie

Krzysztof Basel / 05.10.2020

Pandemia koronawirusa zamroziła na tygodnie wiele branż gospodarki. Wśród osób, które najbardziej ucierpiały, są fotografowie, którzy praktycznie z dnia na dzień stracili swoje zlecenia. Kryzys najbardziej dotknął fotografów ślubnych, twórców zajmujących się fotografią rodzinną, reklamową, portretową czy eventową, ale nie tylko. Od wiosennego ogłoszenia lockdownu oraz zamrożenia gospodarki, minęło już jednak sporo czasu, a wielu twórców wróciło do swojej pracy. Jak sobie radzą? Czy udało im się wrócić do pełni obrotów, a może jest gorzej niż wcześniej? Spytałem o to kilku doświadczonych twórców, działających w różnych obszarach branży fotograficznej.

Michał Warda: „COVID 19 na długo pozostawi ślad w branży foto — video, to jest pewne”

Kiedyś myślę o fotografii ślubnej, pierwsze osoby, które przychodzą mi do głowy to Michał Warda oraz Dorota Kaszuba, czyli Whitesmoke Studio. Ten duet fotografuje śluby na całym świecie od wielu lat. Działają w bardzo różnych okolicznościach: od wystawnych, eleganckich wesel, po luźne przyjęcia na plaży czy w ogrodzie. Ostatnio zajmują się także filmami dla klientów z różnych branż, nie tylko ślubnej. Jak sami piszą na swojej stronie, fascynuje ich intensywne przeżywanie życia w podróży, w słuchaniu muzyki, w szukaniu nowych smaków, w przebywaniu z ich psami i w kontakcie z tymi wszystkimi ludźmi, których spotykają na swojej drodze. To wszystko starają się zawierać w swojej fotografii. Nas fascynują ich zdjęcia. Nie przypadkowo zostali wybrani najlepszymi fotografami ślubnymi na świecie według organizacji ISPWP (International Society of Professional Wedding Photographers) oraz WPJA (Wedding Photojournalist Association).

Fot. Michał Warda
Fot. Michał Warda

Michał Warda: „W początkowym okresie zauważyliśmy wzrost zainteresowania usługami filmowymi — w kwietniu mieliśmy ponad 25 dni zdjęciowych, z czego 20 to były zlecenia na kręcenie poradników on-line. W międzyczasie wielu naszych ślubnych klientów przełożyła imprezy na przyszły rok, co przyjęliśmy z pełnym zrozumieniem. Znakomita większość to pary międzynarodowe — do dzisiaj swobodne podróżowanie jest bardzo utrudnione a do niektórych miejsc wręcz niemożliwe.

Kwarantanna zastała nas w momencie, gdy postanowiliśmy otworzyć pracownię — małe studio portretowe, które marzyło się nam od dawna. Nie chcąc biernie czekać na klientów, postanowiliśmy wykorzystać przestrzeń oraz wolny czas i pomóc potrzebującym koleżankom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Akcja Portret za Pomoc poza wymiernymi korzyściami — zebraliśmy kilka tysięcy zł na pomoc — dała nam sporo przemyśleń jak może kształtować się rynek w czasach pandemii. Odwiedziło nas ponad 40 osób przez 6 tygodni akcji — niemal drugie tyle pisało, że gdyby nie pandemia również przyłączyłyby się do akcji, ale musi oszczędzać lub po prostu obawia się jeszcze wirusa. Powoli jednak zaczynają wracać zlecenia poza ślubne. Fotografowie ślubni w znakomitej większości mogą niestety spisać sezon 2020 na straty”.

Łukasz Skwiot: „Na szczęście piłka nożna jest możliwa do fotografowania, ale w dużo gorszych warunkach niż przed pandemią”

Łukasz Skwiot to fotoreporter sportowy z pasji i z wyboru. Specjalizuje się w fotografowaniu piłki nożnej oraz futbolu amerykańskiego. Dynamika, akcja to jest to, co powoduje jego szybsze bicie serc i kocha zatrzymywać ją w ułamku sekundy. Na co dzień współpracuje z Tygodnikiem „Piłka Nożna”, najważniejszą pozycją piłkarską w Polsce, a także agencją Cyfrasport. Współpracuje także z Robertem Lewandowskim. 

Łukasz Skwiot
Łukasz Skwiot

Łukasz Skwiot: „Rozgrywki sportowe zostały na szczęście odmrożone, mogłem więc wrócić do w miarę normalnej pracy. Warunki są inne niż przed pandemią, ale dzięki regularnym testom oraz noszeniu masek możliwe jest fotografowanie z poziomu murawy. Jest to duże ułatwienie, gdyż na samym początku po odmrożeniu rozgrywek mogliśmy fotografować tylko z wydzielonych miejsc na trybunie. Dodatkowo wprowadzone są obostrzenia w ilości fotoreporterów na meczu, fotografowie pracujący dla mniejszych redakcji mogą mieć problemy z dostaniem się na mecze. Praktycznie niemożliwe jest także otrzymanie akredytacji w Niemczech, co odczuwam dość mocno, gdyż przydałyby się nowe zdjęcia z meczów Bayernu Monachium. Jeżeli zaś chodzi o futbol amerykański, to rozgrywki co prawda wystartowały, ale ze względu na pandemię sezon musiał zostać dość mocno okrojony, co powoduje mniejszą ilość meczów, czyli bezpośrednio mniej pracy… Cała ta sytuacja odbiła się na mnie także w zamówieniach na sesje sportowe, które zostały anulowane poprzez ograniczenia wydatków na marketing do „lepszych czasów”. Ogólnie obecnie jest możliwość pracy i z tego trzeba się cieszyć, pozostaje mieć nadzieję, że branża fotografii sportowej odbije się jak najszybciej, a w przyszłym sezonie wszystko wróci do normy”.

Fot. Łukasz Skwiot
Fot. Łukasz Skwiot

Wojciech Radwański: „W mojej branży jest lepiej niż było w zeszłym roku o tej samej porze”

Jeden z najlepszych polskich fotografów dronowych. Z wykształcenia inżynier, z zamiłowania fotograf. Z aparatem na szyi od ponad 8 lat. Od 2 lat zajmuje się fotografią lotniczą. Doceniony w ogólnopolskich konkursach fotograficznych. Autor kilku wystaw oraz autorskich projektów Bałtyk czy ukazujący rozwój województwa śląskiego. Współpracuje z wieloma firmami na terenie całego kraju, tworząc ciekawe projekty fotograficzne.

Fot. Wojciech Radwański
Fot. Wojciech Radwański

Wojciech Radwański: „Pandemia zaskoczyła nas wszystkich, ale patrząc z perspektywy trzech ostatnich miesięcy w mojej branży, jest lepiej, niż było w zeszłym roku o tej samej porze. W dużej mierze to zasługa sezonowości mojej pracy. Wykonując zdjęcia z drona, jestem uzależniony od pogody i od aury jaka panuje na zewnątrz. Zazwyczaj pod koniec lutego kończę obsługę ośrodków narciarskich i do połowy maja trafiają się naprawdę pojedyncze zlecenia. Jest to chyba najluźniejszy okres w ciągu roku. Za oknem jest po prostu szaro i zdjęcia nie wychodzą tak dobrze. Kiedy zaczyna się robić zielono, moja działalność wchodzi na najwyższe obroty. Każdy pogodny dzień spędzam w różnych miejscach Polski. Fakt, że pracuję w pojedynkę i zazwyczaj na zleceniu nie mam z nikim kontaktu, ułatwił działanie w najgorszym momencie pandemii. Sytuacja w mojej branży byłaby zdecydowanie gorsza, gdyby wirus zaatakował 2-3 miesiące później, a tak pokryło się to z martwym okresem. Z uwagi na fakt, że bardzo dużo rzeczy przeniosło się teraz do internetu, zapotrzebowanie na zdjęcia i filmy wzrosło.

Fot. Wojciech Radwański
Fot. Wojciech Radwański

Ciekawą rzeczą, którą zaobserwowałem, jest również wzrost sprzedaży wydruków moich zdjęć. W pierwszych tygodniach lockdownu klienci chętniej zamawiali odbitki do swoich domów. Możliwe, że tęsknota za Bałtykiem i bardzo niepewna przyszłość związana z podróżami sprawiła, że więcej osób zapragnęło mieć taki widok przynajmniej na ścianie. Inną kwestią jest sytuacja moich klientów, którzy często ucierpieli na zdecydowanie większą skalę. W niektórych sytuacjach pojawił się problem z płatnościami, ale w tym okresie wszyscy musimy być dla siebie bardziej wyrozumiali i elastyczni. Dzięki wsparciu z tarczy finansowej mogę spokojnie realizować kolejne tematy i nie muszę się martwić o brak płynności”.

Maciej Lulko: „Miałem co robić nawet w najgorętszym okresie lockdownu w marcu i kwietniu”

Maciej Lulko to jeden z najlepszych fotografów architektury w Polsce. Od lat współpracuje z największym deweloperami, znanymi architektami, ale też inwestorami czy właścicielami mieszkań i korporacjami.

Fot. Maciej Lulko
Fot. Maciej Lulko

Maciej Lulko: „Powoli wraca do normalności wszystko, chociaż wciąż jest 10-15% mniej zleceń, niż w tym samym okresie rok temu, czyli jest to w miarę normalna fluktuacja. Warto tu dodać, że cały poprzedni rok w mojej działce, czyli architekturze i szeroko pojętym budownictwie, to był niespotykany od dawna boom. Widać to zresztą po statystykach, ile zostało oddanych mieszkań czy biur w 2019 roku w największych miastach. I ile zarobili deweloperzy! Wtedy miało co mi skapywać. Teraz każdy chce trochę zacisnąć pasa.

Mimo to miałem co robić nawet w najgorętszym okresie lockdownu w marcu i kwietniu. Stali klienci np. deweloperzy nie wycofali się ze swoich umów, budowy pracowały, a ja je dokumentowałem dla nich. Pracowałem w miarę normalnie, tyle że po mieście jeździło się idealnie, bo o 8 rano nie było ani jednego korka we Wrocławiu! Oczywiście, są, czy raczej były zlecenia, które z powodów przepisów trzeba było odwołać, typu współprace z hotelami. Tutaj dopiero powoli wznawiamy sesje.

Budowy cały czas trwały, więc w moim małym wycinku branży wciąż coś się dzieje i pracy nie brakuje. A że fotografia architektury to nie tylko sesje dla inwestorów, architektów, ale też np. sesje produktów zastosowanych na danych budynkach, cały czas jest co robić i na razie mam to szczęście, że jeżdżę po Polsce i fotografuje chałupy, większe czy mniejsze. Poza tym nie ukrywajmy, fotograf architektury do swojej pracy nie potrzebuje towarzystwa i udziału innych osób w sesji, byleby kto miał go wpuścić do obiektu”.

Fot. Maciej Lulko
Fot. Maciej Lulko

Marcin Biodrowski: „W czerwcu miałem jakieś 15% sesji lutowych”

Mistrz biznesowych portretów, właściciel pięknego studia fotograficznego Studio Nyska we Wrocławiu, gdzie wykonuje wiele ze swoich prac. Ma na koncie współpracę z pojedynczymi osobami, ale też korporacjami, agencjami i markami, jak Google Polska, AmRest, Volkswagen Motor Polska, Credit Suisse, Ernst & Young Polska, Santander Consumer Bank, BMW DEX PREMIUM Sp. z o.o. czy kobieca drużyna koszykarska CCC Polkowice.

Fot. Marcin Biodrowski
Fot. Marcin Biodrowski

Marcin Biodrowski: „Gdy w marcu ogłoszono zamknięcie szkół, w ciągu kilku dni odwołały mi się właściwie wszystkie zlecenia zaplanowane na kolejne tygodnie, a nawet miesiące. W kwietniu i maju miałem zaledwie po kilka sesji indywidualnych, wcześniej zdarzało się mieć tyle w ciągu jednego dnia. Dzięki przestojowi miałem czas na nadrobienie zaległości w porządkowaniu dysków twardych, aktualizowanie bloga i ogarnięcie kilku innych tematów wiecznie odkładanych „na potem”. Czas lockdownu wykorzystywałem też na odpoczynek – wcześniejsze miesiące były u mnie bardzo intensywne, więc przerwa bardzo mi się przydała. Zacząłem z ciekawością zerkać na dziedziny fotografii, które wcześniej nie budziły mojego zainteresowania. Jako odskocznię potraktowałem własny mały projekt filmowy.

Po kilku miesiącach zaczęły spływać zapytania, ale nadal głównie na niewielkie sesje. Dopiero pod koniec wakacji ruszyłem z przygotowywaniem ofert na realizację poważniejszych projektów, zacząłem planować sesje z udziałem większej ilości osób. Wyraźnie poczułem, że firmy odblokowały budżety. W międzyczasie miałem okazję realizować kilka reportaży z eventów. Na tych gdzie byli głównie młodzi ludzie mówiło się o tym, aby zachowywać dystans i pilnować zdrowia seniorów. Na tych gdzie było wiele osób starszych, mówili oni jak martwią się o zdrowie osób młodszych. Zlecenia w czasie pandemii i rozmowy im towarzyszące uświadomiły mi, jak różne potrafimy mieć podejście do dokładnie tego samego problemu.

Czas przestoju pozwolił mi na nabranie dystansu do niektórych codziennych problemów, pomógł uświadomić sobie, za co kocham swoją pracę, przypomniał jak ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy pracą a życiem osobistym. Będąc w wirze codziennych zobowiązań ciężko znaleźć chwilę na spojrzenie na niektóre tematy z pewnej perspektywy”.

Łukasz Bera: „Gdybym nie dysponował zapasem gotówki i liczył tylko na szybkie przelewy od Państwa, to byłoby gorąco”

Łukasz to fotograf, który od lat, wykonuje głównie portrety biznesowe, zdjęcia wnętrz i architektury oraz motoryzację i wszelkiego rodzaju sesje reklamowe promujące produkty i usługi.

Fot. Łukasz Bera
Fot. Łukasz Bera

„Bez wątpliwości czas zamknięcia gospodarki dotknął również mnie. Przez miesiąc kończyłem projekty z lutego i początku marca, więc miałem co robić. Kolejny miesiąc to właściwie brak zapytań, oprócz małych sesji mieszkań na wynajem. Fotografowałem natomiast… maseczki, a jakże! Wiele projektów zostało niestety anulowanych lub zawieszonych, w tym największy, jaki miałem mieć w tym roku, który był rozpisany na kilka miesięcy. Nie dość, że zapowiadał się bardzo ciekawie fotograficznie, ponieważ obejmował 12 sesji wyjazdowych w kilku krajach Europy, to jeszcze dosyć intratnie finansowo.

Część projektów z branży fotografii biznesowej i wizerunkowej też została odwołana, ale na szczęście czerwiec przyniósł powrót do rzeczywistości, jaką pamiętam, czyli zapychającego się kalendarza i fajnych zleceń. Wróciły też odwołane sesje biznesowe, ponieważ pracownicy wrócili do biur. Naprawdę od miesiąca nie mogę narzekać. Mam wrażenie, że zapytania są ciekawsze, bardziej konkretne, czyli jest mniej, ale lepiej. Wszystko odbywa się w nieco odmiennej formie, ale też widzę czasami aż zbyt duże rozluźnienie wśród zleceniodawców. Ciężko jest mi odnaleźć się w sytuacji, kiedy chcesz zachowywać dystans, a klient, któremu masz robić zdjęcia biznesowe, podchodzi do ciebie, aby uścisnąć dłoń i pogadać. Z jednej strony mógłbyś odmówić, ale jak potem uzyskać pozytywną atmosferę na sesji? Ciężki temat.

Oczywiście przestój finansowo mnie zabolał, ale raczej nie zestresował. Od kilku lat prowadzę działalność w taki sposób, aby solidna poducha bezpieczeństwa z zapasem środków gwarantowała mi spokojny sen. W końcu się przydała. Koszty staram się utrzymywać na niskim poziomie, więc wszystko było w porządku. Gdybym nie dysponował zapasem gotówki i liczył na szybkie przelewy od Państwa, to byłoby gorąco. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca u mnie, a mam nadzieję, że przyniesie to otrzeźwienie u tych osób, które nie patrzą długofalowo na swoje wyceny. Obecne zyski przy niskich wycenach są złudne, zarabiamy pieniądze, wszystko tu i teraz wygląda okej, ale potem przy sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia, może szybko wpaść w takie kłopoty, że liczy się na zewnętrzną pomoc. A jak wiadomo od dawna — umiesz liczyć, licz na siebie… i wszyscy wyjdziemy na tym lepiej”.

Jacek Siwko: „Skoncentrowałem się na tworzeniu kursów online dla fotografów”

Jacek to przede wszystkim tata trójki uroczych maluchów (Zuzi, Hani i Feliksa) oraz mąż Kasi. Poza tym, wielu z Was może go znać jako fotografa ślubnego (razem z Kasią), ale także twórcę podcastu dla fotografów „Niezłe Aparaty” i kanału na YouTube pod tą samą nazwą.

Fot. Jacek Siwko

Jacek Siwko: „Pandemia oczywiście odbiła się na mojej sytuacji. Zresztą nie ma chyba branży, w której by to jakoś bez echa przeszło, ale… tak się złożyło, w tym roku postanowiłem zrobić przerwę w pracy jako fotograf. Skoncentrowałem się na tworzeniu kursów online dla fotografów, ale nie mogę powiedzieć, że obserwowałem kolejne ograniczenia ze spokojem.

Wystudzenie gospodarki uderzające w fotografów ma też swoje przełożenie na kursy online. Owszem było sporo czasu, aby przestudiować wszelkie możliwe szkolenia, ale atmosfera niepewności związana z tym, czy będzie można realizować sesje lub śluby w 2020, sprzyjała raczej trzymaniu oszczędności na czarną godzinę. Zazwyczaj fotografowie chętnie inwestują w know-how, gdy mają stałe wpływy.

Wiedziałem, że to wszystko przełoży się prędzej czy później także na branżę szkoleń. Całe szczęście sytuacja powoli się normuje, choć wnioski będzie można wyciągać dopiero po zakończeniu roku. Jestem dobrej myśli, bo każdy kryzys przynosi duże zmiany na rynkach, jedni kończą przygodę z danym zawodem, a w ich miejsce wchodzi duża grupa nowych osób, którzy będą potrzebowali wiedzy o tym, jak działać w branży fotograficznej”.

Przemek Chudkiewicz: „Pracujmy na nowych zasadach, pamiętając o innych”

Przemek Chudkiewicz to fotograf z kilkunastoletnim doświadczeniem, który pracował dla większości agencji reklamowych, domów produkcyjnych w Polsce oraz wielu globalnych marek, jak Nike, Heineken, czy Visa. Być może widzieliście jego zdjęcia w reklamach Samsunga, Gillette czy Grants. Fotografował gwiazdy.

Fot. Gabriel Orłowski (po lewej), Przemek Chudkiewicz (po prawej)
Fot. Gabriel Orłowski (po lewej), Przemek Chudkiewicz (po prawej)

Przemek Chudkiewicz: „Wcześniej, przed koronawirusem, było względnie normalnie. Branża duża. Każdy, komu zależy w fotografii reklamowej znajdzie swój kawałek tortu. To bardzo specyficzne pozyskiwanie klientów, teraz po prostu trzeba się bardziej postarać — jeśli o mnie chodzi — zacząłem nagrywać podcasty, które bardzo fajnie komunikują moją działalność w sieci, więc nie widzę w tym problemu. Wbrew obawom, które słyszałem podczas lockdownu, budżety specjalnie się nie zmniejszyły. Niektóre domy produkcyjne, które zareagowały bardzo szybko i przygotowały szereg procedur, np. namioty odkażające. To wszystko pod kątem bezpieczeństwa ekipy, ale też, żeby klient wiedział, że nic się złego nie dzieje na planie zdjęciowym jego produktu.

Śmiałem się nawet, że teraz to będę mógł w studiu lizać podłogi, bo aparat i obiektywy, które wynająłem na ostatnią sesję, dostałem zapakowany w folii z naklejką – „ZDEZYNFEKOWANE”. Pełny profesjonalizm. Trochę przeszkadza maska, więc korzystam z przyłbicy. Fotografia to relacja, a tu ciężko o dobrą komunikację z osobą przed obiektywem w masce. Moja branża to najbardziej kreatywni ludzie na świecie, tu nikt nie marnował czasu podczas pandemii. Każdy knuł, kombinował, jak działać, co robić. Zastanawiał się, jak to będzie po. Dzięki temu sporo patentów bezpieczeństwa zostało wykorzystanych, ale i sesji wykorzystujących temat pandemii też poszło. Nie martwię się wcale. Działam. Wyceniam właśnie 2 sesje, wczoraj miałem briefing sesji dla bardzo dużej marki, która już za 3 tygodnie. Nie dajmy się zwariować, wirus jest i już z nami zostanie. Bądźmy uważni i odpowiedzialni. Pracujmy na nowych zasadach, pamiętając o innych”.

Michał „Massa” Mąsior: „Jako fotograf komercyjny działający w systemie freelancerskim zostałem odcięty od zleceń już pierwszego dnia obostrzeń”

Michał „Massa” Mąsior: to ceniony fotograf mody i reklamy, a także bloger. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Wykładowca Krakowskich Szkół Artystycznych. Jego prace można śledzić na stronach madmassa.com.

„Czas ograniczeń wynikających z lockdownu poranił sporą część branży kreatywnej. Jako fotograf komercyjny działający w systemie freelancerskim zostałem odcięty od zleceń już pierwszego dnia obostrzeń. Działania rządu były zdecydowanie niewystarczające. W dużych miastach wszelkie wnioski ZUS GUP były rozpatrywane dość długo. Co więcej, system ePue zdawał się momentami wcale nie działać. Jakieś wsparcie samozatrudnieni otrzymali, ale przy zamknięciu kraju na trzy miesiące, nie mieliśmy możliwości zarobku. Większość z nas koszty utrzymania działalności ma znacznie wyższe, niż te drobne kwoty, które otrzymaliśmy z bardzo dużym opóźnieniem. Najwięcej żalu mam do rządu, że właściwie dalej nie wiemy, na czym stoimy. Jesteśmy karmieni wiecową propagandą sukcesu, która niewiele ma wspólnego z codzienną rzeczywistością.

Nasi klienci to zwykle większe agencje lub przedsiębiorstwa, które wstrzymały budżety. Rynek ruszył kilka tygodni temu, ale środki wydawane są bardzo ostrożnie. Wracam do pracy nad projektami, które jeszcze przed Covidem były potwierdzone. Jest to swego rodzaju nadrabianie zaległości z ostatnich kilkunastu tygodni. Sporo jednak mówi się o nadchodzących problemach gospodarczych, trudno zatem ocenić, co będzie się działo za miesiąc, dwa. Co nas czeka jesienią. Często też można usłyszeć zapytania o spore zniżki „COVID-owe”. Niektórzy z nas uginają się pod presją. Osobiście trudno mi to zrozumieć, bo jednocześnie podrożała żywność, a inne produkty raczej nie chcą tanieć. No ale aktualna sytuacja pewnie musi się rządzić swoimi prawami. Być może Prezydent widzi potencjał w taniejącej musztardzie, ale to ani miłe, ani śmieszne nie jest.

Od pewnego czasu dbałem, by mój zawód mógł opierać się na różnych działaniach. Zdarza mi się więc pisać o fotografii, uczę też w szkole. Czas jednak zweryfikował, że najlepszym sposobem, by nie stracić w dobie kryzysu, było zająć się sprzedażą maseczek lub respiratorów… Niestety jednak trochę olałem papiery narciarskie i ostatni mój dokument to odznaka Demonstratora Narciarskiego PZN. Wydaje mi się, że jest już nieważna z uwagi na fakt, że osiągnąłem już jakiś czas temu wiek, w którym zobowiązany byłem zostać pomocnikiem instruktora, a następnie instruktorem narciarskim. Wedle zasady „nie chciało się nosić teczki, to teraz trzeba dźwigać woreczki”, muszę dźwigać plecak ze sprzętem foto i próbować zachowywać dobre nastawienie. Bo w końcu są też plusy. Porządki w archiwach, możliwość pracy nad projektami osobistymi, czas na więcej książek i na myślenie, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która do nas powoli dociera. Branża kreatywna pewnie się obroni, w końcu to my jesteśmy połączeniem dużego biznesu z konsumentem. Niech tylko nie przeszkadzają nam w tym władze, a my sobie damy radę”.

Krzysztof Basel

Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.

Więcej w kategorii: Poradniki

Poradniki

Zróbmy trochę dymu! Sesja, poradnik i test dymiarki SmokeGENIE

Poradniki

Złota i niebieska godzina w fotografii. Czy to najlepszy czas na zdjęcia?

Poradniki

Zasilanie przy filmowaniu. Jak się za to zabrać?

Rzetelne testy naszych specjalistów

Testy

3 Legged Thing Punks 2.0 – sprawdzamy nowe zbuntowane statywy

Poradniki

3 powody, dlaczego warto wybrać karty pamięci Angelbird

Testy

4 powody, dla których Fujifilm X-T4 to mistrz uniwersalności

Zapisz się do newslettera

i bądź na bieżąco