Ostatnio zastanawialiśmy się, czy system Mikro Cztery Trzecie umiera. Nowy bezlusterkowiec OM System OM-1 to dowód na to, że ten system właśnie dostał nowe życie. Miałem okazję przetestować go jeszcze przed premierą i sprawdzić, jak radzi sobie w praktyce.
Firma OM Digital Solutions pokazała dzisiaj nowy model OM-1, czyli flagowy aparat fotograficzny z wymiennymi obiektywami systemu Mikro Cztery Trzecie. I chociaż to pierwszy korpus, który ma premierę pod nową nazwą, to jednak na jego obudowie możemy wciąż zobaczyć markę Olympus. Dlaczego? To hołd dla kultowego aparatu Olympus OM-1, wprowadzonego na rynek 50 lat temu. Aparatu, który potem przez lata wyznaczał charakter marki. Taką rolę ma także pełnić nowy OM SYSTEM OM-1.
Sercem OM System OM-1 jest nowa matryca stacked BSI CMOS o rozdzielczości 20 Mpix, napędzana przez procesor TruePic X Dual Quad Core. Ten duet pozwolił na ogromny skok możliwości foto i wideo. Do tego mamy nowy korpus, który wprawdzie nawiązuje do poprzedników z systemu Mikro Cztery Trzecie, jak E-M1 Mark III, ale jest dużo bardziej wytrzymały: zgodny z normą IP53. Do tego mamy nowy, bardziej wydajny akumulator, świetny wizjer, możliwość ładowania przez USB-C, a to wszystko w cenie poniżej 10 000 zł. Miałem okazję sprawdzić, jak OM System OM-1 radzi sobie w praktyce jeszcze przed premierą. Zabrałem go tam, gdzie czuje się najlepiej, czyli w góry.
Jakość wykonania i budowa: pancerny sprzęt dla podróżników
Na pierwszy rzut oka, OM System OM-1 przypomina z wyglądu model OM-D E-M1 Mark III, ale z większym gripem. Aparat ma wymiary 134.8 × 91.6 × 72.7 mm, waży 599 g (z kartą pamięci i akumulatorem) i jest trochę większy oraz cięższy od E-M1 Mark III (580 g / 134.1 × 90.9 × 68.9 mm).
Uwagę zwraca inna faktura materiału, z którego wykonano korpus. Jest bardziej matowy, gładki. Cały korpus sprawia wrażenie bardzo dokładnie wykonanego, idealnie spasowanego i wręcz pancernego. Mówiąc inaczej: już bez testów mam poczucie, że OM-1 może znieść naprawdę wiele. Potwierdzają to także konkretne dane.
OM System OM-1 to pierwszy aparat systemowy zgodny z normą IP53.
Oznacza to, że korpus oraz nowe obiektywy, są odporne na kurz i zachlapania, a według producenta, także mróz do -10 stopni Celsjusza. Sam testowałem nowy aparat w Karkonoszach, eksponując aparat na temperaturę ok. -10, wiatr i śnieg, i nie zauważyłem żadnych problemów.
OM System OM-1ma dwa gniazda na karty pamięci SDHC UHS-II, zamknięte szczelnie klapką po prawej stronie. Na drugim boku znajdziemy port USB-C z funkcją szybkiego ładowania Power Delivery, a także microHDMI, a wyżej złącza minijack do odsłuchu i mikrofonu. To ostatnie ulokowano na samej górze, dzięki czemu kabel mikrofonu nie zasłania ekranu, kiedy vlogujemy. Mała rzecz, a cieszy.
Aparat OM SYSTEM OM-1jest zasilany przez nowy akumulator o pojemności 2280 mAh, który pozwala wykonać do 520 zdjęć lub nagrać do 160 minut wideo, czyli wyraźnie więcej niż w E-M1 Mark III (420 zdjęć / 140 min wideo). Tyle oficjalnej dane. W praktyce, na mrozie sięgającym -10 stopni Celsjusza, po wykonaniu 500 zdjęć, akumulator spadł do ok. 65%. Dodam, że pracowałem wyłączenie na trybie pojedynczego zdjęcia, żadnych serii. Korpus był cały czas na powietrzu, nie schowałem go do plecaka ani razu. To pokazuje, że o czas pracy nie trzeba się tu martwić.
Martwić można się jedynie o to, że do OM SYSTEM OM-1 nie wykorzystamy starszych akumulatorów, a nowe są wyraźnie droższe. W zestawie nie otrzymujemy też, jak to miało miejsce do tej pory, ładowarki sieciowej, a jedynie zasilacz z kablem USB-C. Fotografowie zapewne będą nieco zawiedzeni, ale takie rozwiązanie też ma sens. Aparat można bowiem zasilać przez USB-C w czasie nagrywania wideo. Po podłączeniu korpusu do komputera możemy także wykorzystywać go jako kamerę do relacji na żywo, a kabel USB-C, nie tylko zapewni transfer danych, ale i zasilanie. Na osłodę otrzymamy gratis drugi akumulator i 5 lat gwarancji, jeśli złożymy zamówienie na OM-1 w czasie przedsprzedaży.
OM System OM-1 bardzo dobrze leży w dłoniach.
Grip jest spory, komfortowy, a nawet przy największych obiektywach, mamy sporo miejsca na palce. Ergonomia jest zbliżona do tego, co oferuje Olympus OM-D E-M1 Mark III. Układ przycisków, pokrętłem i tarcz jest praktycznie identyczny. Nie zabrakło też precyzyjnego joysticka, czy uniwersalnego wybieraka poniżej.
Nowością jest nieduży przycisk AF-ON ulokowany nad joystickiem, mniejsza dźwignia trybów obok (z przyciskiem AEL), czy ulepszony przełącznik ON/OFF ze wklęsłymi przyciskami obok. Najbardziej wyróżnia się jednak co innego. Producent zastosował tu tarcze, podobne jak w modelu E-M1X. Obie są schowane w środku i tylko trochę wystają. To spora zmiana w porównaniu aparatów serii E-M1, które miały do tej pory całe tarcze na korpusie. O ile kwestia wyglądu nie ma tu wielkiego znaczenia, o tyle ich praca już tak.
Tarcze w OM-1 pracują z nieco większy oporem, mają inną fakturę, i są mniej wyczuwalne pod palcem, niż w E-M1 Mark III. Sam zdecydowanie preferuję starsze rozwiązanie, ale przypuszczam, że zastosowanie go nie było możliwe, aby zachować tak wysoką klasę uszczelnień.
Świetny wizjer, przeciętny ekran.
OM System OM-1otrzymał nowy wizjer elektroniczny OLED o bardzo dobrych parametrach: rozdzielczości 5.76 mln. punktów, powiększeniu 1.65× i odświeżaniu na poziomie 120 kl./s. EVF charakteryzuje się opóźnieniem wyświetlania wynoszącym 0,005 s. a także umożliwia fotografie bez efektu blackout, czyli zaciemnienia pomiędzy klatkami w serii.
Jakość obrazu jest bardzo dobra, a podgląd jasny i kontrastowy. To spory krok w przód w porównaniu z E-M1 Mark III, który oferuje wizjer elektroniczny LCD o rozdzielczości 2.36 tys. Z powiększeniem 1.48×. To bez wątpienia bardzo dobry celownik, ale też nie na poziomie pełnoklasowych flagowców, które oferuje wizjery o niemal dwukrotnie większej rozdzielczości.
OM System OM-1ma także nowy wyświetlacz, ale tu aż tak dobrze już nie jest. 3-calowy panel ma wprawdzie rozdzielczość wyższą niż jakikolwiek aparat tej marki dotychczas, ale 1,62 mln punktów nie robi dzisiaj na nikim wrażenia. Ekran jest w porządku, gwarantuje dobrą jakość czy wysoką jasność, ale zarówno pod względem wymiarów jak i rozdzielczości, konkurencja jest daleko w przodzie. W sztandarowym produkcie możemy oczekiwać czegoś więcej.
Nowe menu to powiew XXI wieku w aparatach.
Aparaty marki Olympusnigdy nie były raczej krytykowane za zbyt zawiłe menu, ale też nie zachwycało. W OM-1 po raz pierwszy zastosowano zupełnie nowy układ menu głównego. Osiem ikon kategorii przeniesiono z lewej strony na górę. Każda kategoria jest inny kolor, a oznaczenia są czytelne i zrozumiałe, bez dziwnych skrótów. Wiele elementów jest dobrze wytłumaczonych, w logicznym miejscu. Co jednak najlepsze, jeśli jakaś funkcja nie jest dostępna, system informuje dlaczego. Na przykład, nie mogę włączyć standardowego trybu kolorów w wideo, a w menu mamy informację, że to przez zastosowany kodek H265. Tak prosta sprawa, a nikt inny do tej pory na to nie wpadł.
https://youtu.be/OsnfKerj-Yc
Ciekawym dodatkiem jest także asystent stabilizacji bazujący na żyroskopie, który potocznie nazywamy pingpong.
https://youtu.be/_gKC–6-o1c
W środku: pierwsza matryca 4/3 Stacked BSI, która wszystko zmienia
Sercem i chyba najważniejszym elementem sztandarowego bezlusterkowca marki OM System jest nowa matryca warstwowa formatu 4/3 , czyli stacked BSI CMOS o rozdzielczości 20 Mpix, która współpracuje z procesorem obrazu TruePic X. Ten duet umożliwia wykonywanie zdjęć z czułością w zakresie ISO 200 – 25600 (rozszerzalna ISO 80-100 + 102400), prędkością zdjęć seryjnych do 10 kl./s przy migawce mechanicznej i do nawet 120 kl./s przy migawce elektronicznej. Do tego mamy szeroki zakres czasu naświetlania: 60 s – 1/32000 s. przy migawce elektronicznej.
To sensor najnowszej generacji, a matryce tego typu, można spotkać w aparatach takich jak Nikon Z9, Sony A1 czy Sony A9 II. Zapewniają one błyskawiczne rejestrowanie obrazu i czas reakcji. Według danych producenta matryca daje +1 EV do zakresu dynamicznego i +2 EV przy szumach, w porównaniu z dotychczasowymi sensorami Olympus. Do tego sam procesor jest trzy razy szybszy od modeli poprzedniej generacji.
Niektórzy mogli zapewne liczyć na matrycę o wyższej rozdzielczości, ale pamiętajmy, że mamy tu do czynienia ze stosunkowo niedużym sensorem, jak na aparaty fotograficzne. Poza tym, dzięki dużo większej mocy obliczeniowej, OM System OM-1 pozwala także na wykonywanie zdjęć o rozdzielczości aż 80 Mpix, wykorzystując funkcję Hi-Res.
Podoba mi się w szczególności tryb Hi-Res z ręki, w którym aparat wykonuje osiem zdjęć z niewielkimi przesunięciami, aby uzyskać obrazy o rozdzielczości 50 Mpix. Dzięki większej mocy obliczeniowej, zdjęcia możemy wykonywać z mniejszym ryzykiem poruszenia obiektu pomiędzy zdjęciami. Aparat łączy fotografie znacznie szybciej: proces zajmuje 7 s. zamiast 16 s. jak w OM-D E-M1 Mark III.
https://youtu.be/TMWY-2uiXCo
Aparaty Olympus od lat słynął ze świetnej stabilizacji obrazu, a OM-1 jest jeszcze lepszy. Nowy moduł 5-osiowej stabilizacji matrycy jest nie tylko o 10% lżejszy, ale przede wszystkim oferuje skuteczność nawet do 8 EV. Przy szerokim kącie, możemy spokojnie fotografować z czasami nawet do 5-6 s. przy dobrej stabilizacji ciała.
Jakość zdjęć: to rewolucja, której system M4/3 potrzebował!
Na wstępie dodam, że przed premierą miałem zaledwie kilka dni na testy OM-1 i nie dysponowałem finalnym oprogramowaniem, które było w stanie poprawnie czytać pliki RAW, w sposób, jaki życzyliby sobie tego projektanci aparatu. Przykładowe zdjęcia wywołane z plików RAW, dodam jakiś czas po premierze i wtedy pokuszę się o finalną ocenę oraz porównania z E-M1 Mark III, oraz Canonem EOS R6, który zapewne będzie często porównywany do OM-1. Nie tylo ze względu na w miarę zbliżoną cenę, ale także matrycę o podobnej rozdzielczości 20 Mpix.
Patrząc jednak po plikach JPEG, nawet na oko, widać ogromną różnicę w porównaniu do modelu E-M1 Mark III. Producent mówi o jakości lepszej nawet o 2 EV. Patrząc po plikach JPEG, jest w tym dużo racji. Do tej pory Olympusy bardzo szumiły powyżej ISO 3200. Nowy sensor przesunął granicę używalności zdjęć na ISO 6400, a przy dobrze naświetlonym zdjęciu, nawet ISO 12800.
ISO 80L
ISO 100L
ISO 200
ISO 400
ISO 800
ISO 1600
ISO 3200
ISO 6400
ISO 12800
ISO 25600
ISO 51200H
ISO 102400H
ISO 80L (crop 100%)
ISO 100L (crop 100%)
ISO 200 (crop 100%)
ISO 400 (crop 100%)
ISO 800 (crop 100%)
ISO 1600 (crop 100%)
ISO 3200 (crop 100%)
ISO 6400 (crop 100%)
ISO 12800 (crop 100%)
ISO 25600 (crop 100%)
ISO 51200H (crop 100%)
ISO 120400H (crop 100%)
Pliki JPEG w pełnej rozdzielczości można pobrać TUTAJ.
Nawet do 120 kl./s bez efektu blackout
O prędkości zdjęć seryjnych nieco wspomniałem, ale OM-1 oferuje tak różne możliwości w tej kwestii, że trzeba to rozwinąć.
Pracując z migawką mechaniczną, jesteśmy ograniczeni do 10 kl./s. Po przełączeniu na tryb SH1, czyli z migawką elektroniczną, prędkość rośnie aż do 120 kl./s w pełnej rozdzielczości RAW, ale tylko z AF-S. Jeśli zatem chcemy śledzić szybko poruszające się obiekty, lepiej wybrać lepiej wybrać tryb SH2, gdzie maksymalna prędkość to 25/50 kl./s (w zależności od obiektywu), ale mamy AF-C. W obu jesteśmy pozbawieni efektu blackout. W praktyce zatem, po wciśnięciu spustu migawki, jedynym elementem sygnalizującym wykonywanie zdjęć, jest migające ikona zapisu na karcie oraz liczbie zdjęć do zapełnienia buforu. Fotografowanie w tym trybie to w zasadzie jak nagrywanie filmu, z którego wyciągamy klatki. Tyle że jakość obrazu jest wyższa.
Tak zawrotne prędkości mogą się świetnie sprawdzić przy fotografowaniu ptaków czy szybkich zwierząt, ale jeśli nie potrzebujemy aż tylu klatek na sekundę, możemy wybrać tryb, w którym prędkość zdjęć seryjnych jest niższa: 5-20 kl./s ze skokiem co 5 kl./s. Wtedy jednak mamy efekt blackout. Osobiście wolę nawet taki efekt, bo przynajmniej widzę, że robię zdjęcia.
OM System OM-1jest bez wątpienia aparatem skrojonym pod fotografów krajobrazu, podróżników. Tacy twórcy często korzystają z różnego rodzaju filtrów, aby np. rozmyć wodę na zdjęciach. Nowy korpus ma wbudowaną funkcję Live ND – efekt długiej ekspozycji bez stosowania zewnętrznego filtra. Dzięki niej nie trzeba zmieniać filtrów ND podczas fotografowania z użyciem różnych obiektywów w różnych warunkach oświetleniowych. Funkcja świetnie sprawdza się zwłaszcza w przypadku obiektywów, do których trudno przymocować filtry zewnętrzne. Użytkownik ma do dyspozycji poziomy w zakresie ND2 – ND64. Efekty można śledzić na bieżąco w wizjerze – jeszcze przed naciśnięciem spustu migawki.
Autofokus z najwyższej półki: 1053 krzyżowych punktów
Nowa matryca to także nowy system AF. OM System OM-1 oferuje system Cross Quad Pixel AF z 1053 punktami AF — wszystkie z nich to punkty krzyżowe. W systemie Cross Quad Pixel AF każdy pixel bierze udział w ustawianiu ostrości. 4-kierunkowe czujniki detekcji fazy działają razem z informacjami z matrycy na temat kontrastów i kolorów pozwalając stworzyć dokładną mapę głębi ostrości na zdjęciu. Dzięki temu obiekty mogą być wykrywane szybko oraz śledzone skutecznie. Aparat OM SYSTEM OM-1 nie tylko wykrywa oraz śledzi twarze i oczy ludzi, ale również innych obiektów: zwierząt, ptaków, samochodów i motocykli, samolotów i helikopterów, oraz pociągów i lokomotyw.
https://youtu.be/2MBFaMAaSGA
Pierwsze testy pokazują, że system AF radzi sobie świetnie. Aparat OM SYSTEM OM-1 potrafi wykryć twarz w ułamku sekundy po pojawieniu się jej w kadrze. Robi to dosłownie w chwili wejście w kadr i to nawet pomimo różnych przeszkód dookoła. Kiedy twarzy znika z kadru, aparat nie gubi się, nie pompuje, potrafi szybko wrócić z punktem AF, kiedy obiekt powróci do kadru.
W przypadku wykrywania ptaków czy zwierząt jest również dobrze. Aparat OM SYSTEM OM-1 testowałem przez chwilę we wrocławskim ZOO, gdzie można zobaczyć nie tylko wiele egzotycznych ptaków, ale także np. słynnego myszojelenia.
https://youtu.be/J5azWTuJ0tU
Ten uroczy słodziak teoretycznie nie łapie się na listę zwierząt wykrywanych przez system AF w OM-1 (duże zwierzęta domowe, jak psy i koty), ale mimo to aparat bez problemu wykrywał jego twarzy czy oczy. Warunek jest jeden: trzeba ustawić pole AF w okolicy jego twarzy lub korpusu, a wtedy aparat tam wyszukuje obiekt. I szybko go rozpoznaje. Pole AF może być duże, jeśli kadr jest czysty, albo malutkie, kiedy dookoła zwierzaka czy ptaka są różne przeszkody.
Dużo lepiej działa system śledzenia obiektów, ale tylko jeśli ma podążać za obiektami, które aparat potrafi rozpoznać. Mówiąc inaczej: jeśli jego sztuczna inteligencja potrafi rozpoznać obiektyw, to potrafi także skutecznie go śledzić. To duży postęp, ponieważ do tej pory w aparatach Olympus, ten tryb działa kiepsko.
Wideo 4K ProRes RAW 4:4:4 robi wrażenie
Olympus nigdy raczej nie słynął z rozbudowanych możliwości wideo, ale od niedawna, zaczyna się to zmieniać. W zeszłym roku producent nawiązał współpracę z firmą Atomos, dzięki czemu aparaty tej marki, współpracują teraz z ich rejestratorami wideo z serii Ninja, umożliwiając między innymi nagrywanie wideo ProRes RAW. Takie wsparcie otrzymał także nowy OM-1.
OM System OM-1 to bez wątpienia najbardziej zaawansowany model tej marki pod względem możliwości wideo. Aparat OM-1 umożliwia nagrywanie wideo 4K do 60 kl./s wewnętrznie w 10-bit 4:2:2 H265 bez cropa oraz limitu czasu nagrywania. W czasie testów ustawiłem aparat w warunkach domowych i nagrywałem bez przerwy na 4K 60 kl./s. Po 50 minutach dałem sobie spokój. OM-1 dalej nagrywał i był lekko ciepły. Ustawiając na tryb Full HD, zyskujemy także możliwość nagrywania w zwolnionym tempie przy aż 240 kl./s. Podpinając rejestrator Atomos Ninja V lub Atomos Ninja V+, uzyskujemy pełnię możliwości aparatu i możemy nagrywać w wideo 4K 60 kl./s ProRes RAW 4:4:4 12 bit.
Do wyboru mamy cztery profile kolorystyczne: standardowy, Flat, OM-Log400 oraz nowy HLG. Pierwsze dwa są dostępne wyłącznie w 8-bitowym trybie z kodekiem H264. W czasie testów chciałem pokazać pełnię możliwości wideo aparatu, więc skupiłem się na 10-bitach w H265 i profilu OM-Log i HLG. Co ciekawe, w obu trybach aparat nagrywaj w przestrzeni kolorów Rec. 2020. Normalnie w płaskim Logu mamy do czynienia z Rec. 709 i do takiej przestrzeni powinienem dążyć. W OM-1 nie miałem możliwości zmiany. Co gorsza, po nałożeniu oficjalnego LUT-a z E-M1 Mark III, obraz wyglądał bardzo źle. Nie potrafiłem sobie poradzić z jego koloryzacją ręcznie. Zdecydowałem zatem, że poczekam na oficjalny LUT do OM-1 , aby pokazać wam więcej materiałów wideo. Nie nagrywałem w RAW ze względu na brak finalnej wersji oprogramowania. Jakość obrazu wideo jest bardzo dobra praktycznie do ISO 3200. Powyżej pojawiają się mocniejsze szumy.
Więcej na temat możliwości wideo napiszę w osobnym artykule. Na szybko nagrałem kilka prostych ujęć. Z pewnością wielką zaletą OM-1 jest jego wyśmienita stabilizacja matrycy, która w wielu ujęciach, może zastąpić gimbala.
OM-System OM-1 – czy warto?
OM-System OM-1 to z jednej strony rewolucja, której system Mikro Cztery Trzecie potrzebował. Rewolucja wszędzie tam, gdzie jej potrzebowaliśmy. Znacząco poprawiono jakość zdjęć na wysokuch czułościach, dynamikę tonalną, AF sprawuje się wyśmienicie, a tryb wideo jest rozbudowany. Z drugiej strony, OM-1 to konsekwentna ewolucja poprzednich modeli. Aparat OM-1 utrzymuje spójny system, ergonomię, świetną jakość wykonania, czy wytrzymałość na trudne warunki. Nowemu właścicielowi udało się zatem zachować dotychczasowy charakter aparatów Olympus, za który ich użytkownicy je pokochali. Dzięki nowej matrycy, procesorowi i wszelkim dobrodziejstwom dookoła nich, OM-1 wprowadza jednak nową jakość.
Nie mam wątpliwości, że OM System OM-1 to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy aparat do podróżowania w ciężkich warunkach czy zdjęć dzikiej przyrody. Nie spodziewajmy się jednak, że OM-1 sprawi, że OM System zacznie nagle konkurować z liderami branży, jak Canon czy Sony. Nie taki jest plan nowego właściciela marki. OM-1 jest dokładnie tym, czego nowi właściciele sobie życzą: kapitalnym sprzętem dla konkretnego, dosyć wąskiego grona odbiorców. Osób potrzebujących małego, lekkiego, niezwykle wytrzymałego systemu, który można zabrać ze sobą do lasu, w góry, ciężką podróż. W takich warunkach nowy OM-1 czuje się jak ryba w wodzie. Przede wszystkim w trybie foto, ale także jako kompaktowe narzędzie do nagrywania wideo w terenie.
OM System OM-1 został wyceniony w Polsce na 9990 zł za sam korpus. Wraz z nim, zadebiutowały dwa obiektywy: M.Zuiko Digital ED 12-40 mm F2.8 PRO II i M.Zuiko Digital ED 40-150 mm F4.0 PRO. Pierwszy z nich to unowocześniona wersje już istniejącego już jasnego zooma. Optycznie to takie samo szkł, ale jego konstrukcja została lepiej uszczelniona, aby dorównać poziomowi uszczelnień korpusu OM-1 . Większość zdjęć przykładowych, wykonałem właśnie tym szkłem. Drugi model to kompaktowy, lekki teleobiektyw zmiennoogniskowy, który pokrywa szeroki zakres ogniskowych, od ekwiwalentu średniego zakresu telefoto 80 mm do ekwiwalentu telefoto 300 mm. Jest on najbardziej kompaktowym i najlżejszym na świecie obiektywem, wyposażonym w przysłonę o stałej maksymalnej wartości f/4.0.
Wszystkie fotografie zostały wykonane w RAW + JPEG. Poniżej prezentuję wyłącznie pliki JPEG, ale niebawem dodam także przykładowe fotografie RAW. Zdjęcia można pobrać TUTAJ.
Karkonosze
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 16 mm, f/8, 1/1000 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 24 mm, f/8, 1/800 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 40 mm, f/8, 1/640 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 29 mm, f/5, 1/100 s, ISO 400, JPEG
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 15 mm, f/8, 1/640 s, ISO 100, JPEG
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 12 mm, f/7,1, 1/640 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ 150 mm, f/8, 1/640 s, ISO 160, JPEG
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ 150 mm, f/10, 1/500 s, ISO 100, JPEG
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ 40 mm, f/6.3, 1/2000 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 150 mm, f/8, 1/1000 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + OM 12-40mm F2.8 II @ 35 mm, f/8, 1/1250 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + OM 12-40mm F2.8 II @ 12 mm, f/2.8, 1/25 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + OM 12-40mm F2.8 II @ 40 mm, f/8, 1/500 s, ISO 200, JPEG
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 40 mm, f/6.3, 1/1250 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 67 mm, f/6.3, 1/2000 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 115 mm, f/8, 1/640 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 150 mm, f/8, 1/640 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 150 mm, f/8, 1/640 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 12-40 mm f/2.8 PRO II @ 18 mm, f/8, 1/640 s, ISO 100, JPEG
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 73 mm, f/8, 1/800 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 64 mm, f/8, 1/2000 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150 mm f/2.8 PRO @ 150 mm, f/8, 1/1250 s, ISO 200, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
Zoo
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/250 s, ISO 2500, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/250 s, ISO 1000, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/640 s, ISO 1600, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 test
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/640 s, ISO 2000, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/125 s, ISO 5000, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ f/2.8, 1/60 s, ISO 640, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ f/2.8, 1/125 s, ISO 1000, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 300mm F4.0 @ f/4, 1/60 s, ISO 500, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
OM System OM-1 + 40-150mm F2.8 @ f/2.8, 1/60 s, ISO 500, JPEG. Fot. Krzysztof Basel.
Dziennikarz, fotograf, twórca wideo z ponad 15-letnim stażem. Szef działu wideo w Spider's Web. Fan nowych technologii i nowych smaków z całego świata. Od lat związany z mediami foto i tech oraz branżą e-commerce. Przez niemal dekadę prowadził największy polski serwis o fotografii Fotoblogia.pl (Wirtualna Polska). Publikował w „Szerokim Kadrze", Digital Camera Polska, czy fotopolis.pl. Pracował też dla takich marek, jak Amazon, Allegro, Ceneo, Netguru, Divante czy TotalMoney.pl. Ceni szczery fotoreportaż, architektoniczny minimalizm, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie, ale i intrygujące ujęcia z drona, dzięki którym odkrywa otaczający świat na nowo.