Są takie aparaty, które wzbudzają ciekawość już po pierwszym spojrzeniu na nie. Taki jest właśnie Nikon Z fc, obok którego trudno przejść obojętnie. Piękny design może przyprawić o szybsze bicie serca miłośników klasycznych aparatów na film. Czy udało się projektantom połączyć tradycyjną stylistykę z nowoczesnymi technologiami i dobrą ergonomią?
Nikon Z fc to elegant w stylu retro
Co jakiś czas kolejny producent wypuszcza na rynek współczesny aparat mający wyglądać jak aparat analogowy. Nikon ma już w tym doświadczenie. W 2013 roku pokazał Nikona Df, który dzielił z reporterskim Nikonem D4 matrycę oraz procesor. Nikon Z fc jest pod względem specyfikacji niemal bliźniaczym aparatem do Nikona Z 50, czyli pierwszym aparatem bezlusterkowym Nikona z matrycą APS-C i mocowaniem Z. Wiele osób może go pomylić z aparatem na film sprzed 40 lat. Skojarzenie byłoby trafne, ponieważ wzornictwo odziedziczył po kultowym Nikonie FM2 z 1982 roku. Magnezowy korpus pokryty jest przyjemną w dotyku okleiną oraz aluminiowymi wykończeniami. Całości stylistyki retro dopełniają wykonane z metalu pokrętła nastaw. Nikon Z fc jest jednym z ładniejszych bezlusterkowców, jakie widziałem.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest dobrze spasowane z dbałością o detale, a dodatkowo aparat jest też odporny w dużym zakresie na wilgoć, zachlapania oraz kurz. W aparatach Nikona z serii Z to już standard. Nikon Z fc jest bardzo lekki, waży 445 g, a razem z obiektywem Nikkor Z 28 mm f/2.8 SE nieco więcej niż 600 g. Zestaw ten jest tak dobrze wyważony, że można pokusić się o zamocowanie go nawet na małym Gorillapodzie, umieszczenie go w mniej standardowym miejscu i łapanie nieszablonowych ujęć.
Ekran oraz wizjer jak na współczesne standardy są po prostu ok. Nie licząc fotografii sportowej czy wymagającego reportażu w słabych warunkach oświetleniowych będą dobrze spełniać swoje zadanie. Obraz w wizjerze o rozdzielczości 2.36 miliona punktów i powiększeniu 0.68x jest jasny i wyraźny. W tej cenie większość aparatów ma podobne i nie można wymagać, by był w nim umieszczony najlepszy dostępny na rynku. Ekran ma 1 040 000 punktów, czyli tyle samo co w starszym bracie. Choć różni się od niego wielkością. Jest minimalnie mniejszy. Kolejną różnicą jest sposób odchylania. W nowym modelu, po raz pierwszy w historii modelów z serii Z, zastosowano w pełni obracany ekran na bocznym przegubie, zamiast odchylanego tylko góra/dół tak jak w Z50. Dzięki temu dużo łatwiej komponować zdjęcia w pionie np. z perspektywy żaby oraz perfekcyjnie nadaje się do vlogowania. Ekran możemy także zamknąć i w ten sposób ochronić go podczas noszenia w torbie czy transportu. Sam jestem zwolennikiem tego rozwiązania i oceniam je zdecydowanie na plus.
Pierwszy w historii systemu Nikon Z w którym zastosowano w pełni obracany ekran. Fot. Aleksandra Buniowska
Pierwszy w historii systemu Nikon Z w którym zastosowano w pełni obracany ekran. Fot. Aleksandra Buniowska
Pierwszy w historii systemu Nikon Z w którym zastosowano w pełni obracany ekran. Fot. Jakub Rebelski
Pierwszy w historii systemu Nikon Z w którym zastosowano w pełni obracany ekran. Fot. Jakub Rebelski
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli cienie stylu old-school
Jednak im dłużej używa się tego aparatu, tym więcej widzi się minusów wynikających między innymi z zastosowanego retro wzornictwa. Nikon Z fc jest pozbawiony zupełnie gripu. Gdyby miał wygodny, głęboki uchwyt to niestety straciłby swój urok. Fani analogowego wyglądu muszą w tym wypadku uznać to za potrzebny kompromis, a pozostali mogą dokupić do aparatu montowany od spodu dodatkowy uchwyt GR-1. Niestety nie dostałem go razem z aparatem, więc trzymanie aparatu podczas testów w pionie jedną ręką było dosyć niewygodne. Próbując lepiej chwycić aparat, zdarzało mi się kilkukrotnie przypadkiem nacisnąć przycisk funkcyjny przy obiektywie. Ostatecznie wyłączyłem go, by mi już więcej nie przeszkadzał. Możliwe, że jest to kwestia przyzwyczajenia, a dla osób o małych dłoniach nie jest to specjalnie uciążliwe.
Programowalność przycisków Nikona Z fc jest minimalna. Tylko dwa przyciski mają więcej niż kilka opcji, które można do nich przypisać. Jest to mały przycisk służący w trybie filmowania do włączania nagrywania oraz wspomniany wcześniej przycisk przy obiektywie. Dla niego producent przewidział największą liczbę wybieralnych funkcji. Cóż, łatwo na niego trafić.
Na tylnej ściance miejsca jest mało. Nie starczyło go na umieszczenie dżojstika powyżej krzyżowego wybieraka. Na jego miejscu znajdziemy przycisk „i”. W tym jednym przycisku Nikon umieścił miejsce dowodzenia aparatem, a właściwie w menu podręcznym, które też przycisk wywołuje. Do wszystkich 12 ikonek można przypisać niemal dowolną funkcję.Ekran Nikona Z fc jest dotykowy. Oprócz krzyżaka i przycisku ok, na ekranie właśnie można wybrać interesującą nas funkcję. Dodatkowo służy on też do wyboru pola ostrości, co łagodzi brak dżojstika. Aczkolwiek ta funkcja nie działa podczas korzystania z wizjera. Szybko się przyzwyczaiłem do takiego sposobu ustawiania AF, choć uważam, że jak na stylizowany retro aparat jest to pewna niekonsekwencja ze strony producenta. Ergonomia Nikona Z fc wymusza korzystanie z niego bardziej jak z cyfrowego, prostego kompaktu, niż aparatu, który powinien mieć jak najwięcej rzeczy wyciągniętych na wierzch.
Przycisk "i" jest głównym miejscem dowodzenia funkcjami aparatu. Fot. Jakub Rebelski
Przycisk "i" jest głównym miejscem dowodzenia funkcjami aparatu. Fot. Jakub Rebelski
Na wierzchu aparatu, między pokrętłem ekspozycji i czasu naświetlania znajduje się mały wyświetlacz OLED pokazujący wartość ustawionej aktualnie przysłony. Nie znalazłem dla niego racjonalnego zastosowania podczas testów. Wartość przysłony jest przecież widoczna i na ekranie i w wizjerze, z tego powodu dodatkowy ekranik jest tutaj zbędny. Zwłaszcza że gdy wyłączymy aparat, to ekranik również się wyłączy i nie zobaczymy, z jakiej wartości przysłony ostatnio korzystaliśmy (co miałoby sens, bo wybrane wartości migawki i ISO widać na przeznaczonych do nich pokrętłach). Na początku pomyślałem, że może w ciemności istnieje opcja podświetlenia ekranika, ale jednak nie. Nic na nim widać wtedy. Ten mały panel to chyba ozdoba, dopełniająca wizerunku Nikona Z fc.
Pięknymi i praktycznymi ozdobami są oczywiście też pokrętła nastaw ISO i czasu naświetlania. To one głównie decydują o charakterze Nikona Z fc i dają to specyficzne dla tradycyjnego aparatu wrażenie. Obydwa pokrętła są świetnie wykonane. Na tarczach zaznaczono wyraźnymi cyframi wartości. Pokrętła są wysokie, karbowane, dzięki czemu precyzyjnie i łatwo się nimi operuje.
Czy są funkcjonalne? Okazuje się, że nie specjalnie. Zmiana parametrów ekspozycji jest rozwiązana w ciekawy, nietypowy sposób. Przysłonę można przypisać sobie do pokrętła na obiektywie lub do jednego z dwóch, zwykłych tradycyjnych pokręteł z przodu lub z tyłu obudowy. Czas naświetlania zmieniamy na przeznaczonym do tego pokrętle, na którym dostępne są tylko wartości odpowiadające kolejnym działkom ekspozycji. Krótko mówiąc, prawdopodobnie z powodu ograniczonego miejsca na pokrętle, nie są dostępne do wyboru wartości pośrednie. Żeby je ustawić trzeba … zrezygnować z używania tego pokrętła. Przyciskamy blokadę na środku pokrętła i przełączamy je na specjalną pozycję „1/3 step” i dopiero wtedy można korzystać z wszystkich wartości czasu naświetlania. Odbywa się to na natomiast na pokrętle dodatkowym. I tyle z magii analogowego pokrętła. Szkoda, że aparat ma ograniczony minimalny czas naświetlania do 1/4000 sekundy nawet w trybie migawki elektronicznej.
Pokrętło do zmiany ISO zostało wzbogacone o stałą blokadę. Dzięki niej przypadkowo nie da się przypadkowo zmienić tej nastawy. Przydatna opcja, choć zwodnicza na początku użytkowania, ponieważ gdy chcemy zmienić wartość ISO, trzeba pamiętać, że należy mieć wciśnięty przycisk blokady. Kolejna rzecz, o której trzeba pamiętać to, że głównych pokręteł ekspozycji nie da się przekręcić o 360 stopni. Jeśli nagle zmienią się gwałtownie warunki oświetleniowe i chcemy zmienić np. ISO, to musimy po prostu przekręcić klik po kliku pokrętło z powrotem do początku.
Następną ciekawostką dotyczącą sterowania jest brak ustawień AUTO na obydwu pokrętłach i wynikająca z tego obecność dźwigni trybów PASM. Funkcja auto ISO dostępna jest z poziomu menu, a włączenie któregokolwiek z trybów półautomatycznych sprawia, że będziemy pracować na zwykłych pokrętłach, jak na zwykłym, nie-retro aparacie. Działanie tych pokręteł jest kolejną niekonsekwencją ze strony Nikona.
Następną ciekawostką dotyczącą sterowania jest brak ustawień AUTO na obydwu pokrętłach. Fot. Jakub Rebelski
Włączenie któregokolwiek z trybów półautomatycznych sprawia, że będziemy pracować na zwykłych pokrętłach. Fot. Jakub Rebelski
Jeśli myślimy o umieszczeniu aparatu na statywie, warto sprawdzić, czy złączka statywowa przypadkiem nie zablokuje klapki do komory akumulatora. Odniosłem wrażenie, że sama klapka nie jest solidnie skonstruowana. Po jej otwarciu zauważalnie chybocze się w każdą stronę na zawiasie i trzeba uważać, by jej nie urwać. Przypuszczam, że od tej strony aparat nie jest uszczelniany. Nie polecam sprawdzać. Nikon Z fc posiada jeden slot na kartę pamięci SD i umiejscowiony jest tuż obok akumulatora. Aparat zasila akumulator EN-EL25, czyli ten sam co w Nikonie Z50. Wg producenta można wykonać nim około 300-350 zdjęć. Mnie udało się zrobić na jednym ładowaniu około dwa razy więcej przy używaniu ekranu i wizjera naprzemiennie. Dobry wynik jak na takiego malucha! W zestawie producent daje ładowarkę (co już nie jest taką oczywistością w tych czasach), ale należy dodać, że Nikona Z fc można ładować też w trakcie pracy przez popularny port USB-C. Chwali się!
Wszystko, co najlepsze jest w środku
Jakość zdjęć z Nikona Z fc nie była dla mnie zaskoczeniem. Sercem Nikona Z fc jest niespełna 21-megapikselowa matryca BSI-CMOS formatu APS-C. Przypuszczalnie jest to dokładnie ta sama matryca co w lustrzance Nikon D500, która miała premierę w 2016 r. Prywatnie używałem tej lustrzanki przez rok i bardzo dobrze ją wspominam. Podczas tych 6 lat od daty premiery technologia produkcji matryc poszła do przodu. Trzeba jednak przyznać, że jej możliwości w momencie premiery były świetne i do dzisiaj pośród innych aparatów z matrycami APS-C jest godnym konkurentem. Procesor i co za tym idzie oprogramowanie matrycy jest lepsze niż to w Nikonie D500. Szumy zaczynają być widoczne bardziej dopiero przy ISO 1600. W moim odczuciu na ISO 3200 obrazek jest nadal użyteczny, a po zastosowaniu odszumiaczy nawet na ISO 6400. Potwierdzają to zdjęcia tablicy testowej.
ISO 100
ISO 200
ISO 400
ISO 800
ISO 1600
ISO 3200
ISO 6400
ISO 12800
ISO 25600
ISO 51200
Pliki z Nikona Z fc są też bardzo „plastyczne”. Rozpiętość tonalna pozwala na dużo zabawy z wyciąganiem cieni oraz jasnych partii obrazu nawet na wysokich czułościach. Nawet duża ingerencja w ekspozycję czy kolory nie skutkuje rażącą utratą detali. Byłem bardzo zadowolony z wyników, które osiągnąłem podczas obróbki w Lightroomie.
Nikon Z fc + Nikkor Z 28 mm f/2.8 : ISO 200, f/9, 1/30 s.
Nikon Z fc + Nikkor Z 28 mm f/2.8 : ISO 6400, f/2.8, 1/50 s.
Dla fotografów, którzy chcą mieć intrygujące kolory i atrakcyjny finalny efekt prosto z aparatu Nikon przygotował 20 specjalnych profili kolorystycznych „Picture Control”. Są one na tyle urozmaicone, że każdy znajdzie jakiś pod swój gust. Mnie najbardziej się spodobał Pure oraz Morning. Dają taki subtelny analogowy „look” zdjęciom. Każdy plik RAW ma „zaszyte” je wszystkie w sobie, więc nawet obrabiając zdjęcia samodzielnie w Lightroomie, można z nich korzystać.
Profil kolorystyczny Dream. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Toy. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Sunday. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Somber. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Silence. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Sepia. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Red. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Pure. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Pop. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Morning. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Pink. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Melancholic. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Denim. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Blue. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Bleach. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Graphite. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Dramatic. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Charcoal. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Carbon. Fot. Jakub Rebelski
Profil kolorystyczny Binary. Fot. Jakub Rebelski
Z matrycą związane są też dwa mankamenty. Nie jest ona stabilizowana. Stety lub niestety jest to normą w tej półce cenowej wśród aparatów z matrycą APS-C. Jeśli chcemy mieć ostre zdjęcia z ręki, z długim czasem naświetlania, musimy korzystać ze stabilizowanych obiektywów lub sięgnąć do klasycznego rozwiązania – czyli ustawiać aparat na statywie. A drugi minus to brak systemu czyszczenia matrycy. Wiele współczesnych aparatów ma takowe i z reguły działają świetnie, zwłaszcza we współpracy z małymi matrycami. Polecam wymieniać obiektywy z podwójną uwagą i w miejscach, gdzie jest mniejsze prawdopodobieństwo zabrudzenia jej paproszkami kurzu.
Autofocus szybki jak przecinak
System autofocusa oparty jest na 209 hybrydowych czujnikach detekcji fazy i kontrastu. Szybkość jego działania i celność zasługuje tylko na pochwałę. Procesor EXPEED 6 znany z pełnoklatkowego Nikona Z6 w tandemie z algorytmem śledzenia oka z Nikona Z6 II dają świetne efekty. Sprawdziłem celność śledzenia oka i twarzy w 11-klatkowych seriach na kroczącym w moją stronę modelu, na przysłonie f/2.8. Dodatkowym utrudnieniem było to, że mój model miał założone okulary. Zwykle jest tak, że z takimi obiektami aparaty radzą sobie gorzej, niż z tymi poruszającymi się na boki. Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło. Podobne wyniki osiągałem gdy testowaliśmy aparat, jak działa pod światło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło. Fot. Jakub Rebelski
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Zwykle około 5-6 klatek było trafione bezbłędnie, 2-3 prawie idealnie, widać, że oko jest minimalnie poza głębią ostrości, a w następnych 2-3 ostrość szła na tło.
Wypróbowałem również funkcjonowanie AF w kontrastowych sceneriach i gdy jest mało światła. Tutaj nie było tak, aż tak dobrze. Aparat czasami nie potwierdzał złapania punktu ostrości i musiałem wybrać inny cel. Mogło to być po części winą obiektywu. Trudno stwierdzić, bo miałem tylko jeden. Tak czy siak, nie musiałem korzystać z manualnego trybu ostrości, a specjalnie na taką ewentualność przypisałem go sobie na pokrętło obiektywu. Na obronę Nikona Z fc muszę dodać, że było w niektórych miejscach bardzo ciemno.
Nikon Z fc + Nikkor Z 28 mm f/2.8 : ISO 8000, f/3,2, 1/50 s.
Nikon Z fc + Nikkor Z 28 mm f/2.8 : ISO 8000, f/2.8, 1/125 s.
Nikon Z fc + Nikkor Z 28 mm f/2.8 : ISO 2000, f/2.8, 1/30 s.
Pojemność bufora też jest niczego sobie. Zapełnia się dopiero po około 40-50 zdjęciach (nieskompresowanych Rawach). Uważam, że pod względem wydajności i jakości działania autofocusa Nikon Z fc niewiele ustępuje starszemu rodzeństwu z matrycami pełnoklatkowymi.
Nikon Zfc — czy warto? Kilka wad to za mało by odebrać frajdę
Nikon Z fc jest aparatem pełnym sprzeczności. Z jednej strony jest pięknym aparatem w stylu retro, a z drugiej jego ergonomia wymusza, by korzystać z niego jak ze „zwykłego” aparatu cyfrowego. Ta niekonsekwencja jest dziwna, ale może być dla wielu ułatwieniem. Nikon Z fc jest łagodnym, nieortodoksyjnym połączeniem tego co najlepsze w aparatach analogowych z nowoczesnymi rozwiązaniami z najwyższych modeli serii Z.
Obiektywów z mocowaniem Z przeznaczonych typowo pod matrycę APS-C (DX) jest na razie dosłownie kilka. Mam nadzieję, że pojawi się ich więcej, bo Nikon Z fc pokazał, że ten format ma jeszcze spory potencjał. W połączeniu z Nikkorem 28 mm f/2.8 dawał mi dużo frajdy. Jakość zdjęć mimo starszego sensora jest genialna i nie odstaje od konkurencji. Autofocus to duże „wow!”, profile kolorystyczne są klimatyczne, obrotowy ekran daje swobodę kadrowania. Do tego jest mały, lekki i zwyczajnie chce się go używać, a czasami mieć tylko zawieszony na szyi. Szybko nawiąże się z kimś rozmowę na temat starych aparatów na „klisze”. Fajnie gdy aparat może być nie tylko narzędziem do zatrzymywania wspomnień, ale też powodem do wspominania.
Doradca klienta z 10-letnim doświadczeniem. Fotograf hobbysta, samouk. Aparaty traktuje jak rękawiczki. Co rok zmieniał system fotograficzny na inny. Miłośnik szeroko pojętej fotografii miejskiej, ulicznej i krajobrazowej.