Sony A7R V bazuje na sprawdzonym korpusie oraz 60-megapikselowym sensorze z poprzednika. Aparat dobrze leży w dłoniach, jest komfortowy, a ergonomia niemal wzorowa. Ciekawą nowością jest uniwersalne mocowanie ekranu LCD, które pozwala nie tylko obracać ekran, ale też odchylać go w osi aparatu. Jest to zatem rozwiązanie idealne, które sprawdzi się zarówno w fotografii jak i filmowaniu, czy vlogach. Sam wyświetlacz też daje radę: 3,2 cala, ponad 2 mln punktów to już całkiem sensowne parametry do podglądu zdjęć w trakcie ślubu. Mocnym punktem jest wizjer elektroniczny o rozdzielczości prawie 9,5 mln punktów (Quad XGA), wzięty z Sony A7S III. Jest tak dobry, że w zasadzie stajemy się częścią fotografowanej sceny, co daje ogromny komfort pracy przez cały dzień.
Sony A7R V to jeden z liderów jeśli chodzi o pracę , a z pewnością, najbardziej inteligentny AF na rynku. Jego układ AF działa w oparciu o detekcję fazy. 693 punkty pomiaru pokrywają 79% kadru (86% w pionie i 93% w poziomie). W trybie APS-C, pokrycie kadru rośnie do ponad 90%. Czułość w słabym świetle wynosi -4 EV, czyli aż o 1 EV więcej niż w poprzedniku. Największym hitem jest jednak osobny procesor AI do wspierania pracy AF i uczenia maszynowego. Aparat skutecznie rozpoznaje oraz śledzi nie tylko twarz i oczy, ale też całe sylwetki. W praktyce zatem cały czas rozumie, co się dzieje w kadrze, nie gubi się, kiedy model się obraca, wychodzi na chwilę z kadru, rusza się. Samo ustawianie ostrości w praktyce to bajka: w większości sytuacji, A7R V jest bezbłędny, piekielnie szybki i skuteczny. Zresztą, co wam będę tuż pisać: zobaczcie ok. 4 minuty w moim wideo, jak to działa.
Sony A7R V — test
Tyle specyfikacji, czas na wrażenia praktyczne. Zapraszam do mojej recenzji Sony A7R V.